Baflo
daje trzy grosze
Styczeń stara się szczelnie ukryć zwałami śniegu
naszą uroczą wieś. Może przed tymi wszystkimi obcymi ludźmi, którzy podglądają
nasz magiczny świat i o nim rozprawiają. Śniegu dostarczono nam z niebios pod
dostatkiem.
Idąc
przez wieś z wiadrem popiołu do podsypywania drogi na Horb
mijam kilku mieszkańców, którzy trenują sporty zimowe z charakterystycznymi
niebieskimi łopatami do śniegu. Przy sklepie szufluje Baflo
i Fudżis. Ku mojemu rozbawieniu zauważam, że Baflo jako jedyny ćwiczy żółtą łopatą, gdy to komentuję z
boku odzywa się Jacek:
-To
dla nierobów taki kolor, dlatego ma inną.
Baflo
wykorzystuje moment, że został zauważony w przestrzeni publicznej i zwraca się
do mnie więcej niż oficjalnie:
-Nie
będę owijał w bawełnę, potrzeba mi trzy złote.
-Nie
mam, ale mogę ci dać trochę popiołu. - pokazuję przy tym na wiaderko, które
taszczę.
-A
na chuj mi? - ripostuje Baflo.
-A
nie na chuj, tylko na głowę, dzisiaj jest środa, prawie popielcowa.
-A
na chuj mi na głowę? - drąży nadal temat.
-A
na taki chuj, że to jest akt pokuty, a twoje istnienie dla oczyszczenia wymaga
co najmniej kilku ton popiołu.
Wchodzę
do sklepu, a Baflo nadal coś tam sarka za szybą.
Dokonuję sprawunków, pani podlicza i brakuje mi trzy grosze. Kiedy mówię, że
jutro doniosę zza pleców odzywa się Baflo:
-Ja
mu dołożę, stać mnie.
Wyciąga
garść moniaków, pieczołowicie odlicza te trzy grosze i kładzie na ladzie.
Zawstydziwszy mnie okrutnie chwyta za swoją łopatę innego koloru i uprawia ten
nasz ogólnowiejski sport zimowy – walkę ze śniegiem i
walkę z własnym istnieniem..
R