Amakonda


Nad brzegiem stawu za Siekierezadą wygrzewa się nasz zaskroniec, ma ponad jeden metr długości robi wrażenie. Nazwaliśmy go Amakonda od tego, że robi am zjadając żabę i od krewnego z Amazonii. Najczęściej nasza amakonda pozyskuje energię słoneczną leżąc w plastikowej rynnie, która odprowadza wodę z dachu do bajora. Patrzę na tę formę jakże różną formę istnienia od naszego ludzkiego i podziwiam cud stworzenia, które nie ma rączek ani nóżek, a się przemieszcza i to całkiem chyżo i sprawnie. Amakonda nawet nie ucieka widząc dwunożne stwory, bo przyzwyczaiła się, że nie jesteśmy dla niej groźni. Kilka dni temu znalazłem po koszeniu trawnika szczątki małej amakondy i patrząc w niewzruszone ślepia dorosłego osobnika, w których odbijają się te miliony lat ewolucji mam wyrzuty sumienia, że tak się nieszczęśliwie wydarzyło, ale ten świat jest złożony, tyle form istnienia i każde ma swoją przestrzeń i czas, a jedno jest zależne od drugiego.

Życie – genialna idea.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R