Żywcem Wojtka wzięli
Tegoroczny pobyt Wojtka Stolarza podłogowego był nieco krótszy i trwał około ośmiu dni (prawie jak ósmy dzień tygodnia Hłaski). Można powiedzieć, że niedane było Wojtkowi dojrzeć, ale nie w sensie pleśniowym i zapachowym tylko wewnętrznego i zewnętrznego upadku, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy proces był niedokończony, więc zmarnowany. Wojtek zajmował się promocją kultury przez tydzień zakupił i rozdał pięćdziesiąt trzy „Opowieści Siekierezady” (bardzo ładny i pożyteczny gest), ale równocześnie zupełnie zdezorganizował nam pracę w Siekierezadzie, za co wstrzymałem mu osobiście wszelaką podaż trunków oraz jadła. Wojtek nie mógł zrozumieć tego sadyzmu z naszej strony, a pokrótce chodziło o to, że ściągał się do niego wszelaki menel, z którym my nie chcemy mieć nic do czynienia. Wojtek przemycał im płyny i obiady i w końcu służby celne, czyli ja przyłapały go na gorącym uczynku. Ponadto Wojtek doszedł do wniosku, że to głupio żeby ludzie musieli sobie coś kupować, więc zaczął sponsorować wszystko całemu światu, a taki system jak wiadomo musi pierdolnąć szybko. Wojtku dziękujemy ci za twój krótki pobyt z całego serca i możemy powiedzieć, że nam niewyobrażalnie smutno, że wzięli cię dzisiejszego dnia żywcem. Dwie tajemnicze osoby (jedna to żona Wojtka) chyba agenci z osadu zapakowały Wojtka do limuzyny i odjechały na zachód. Przed domem Darka zostały na żwirze tylko sandałki Wojtka. Podsumowując pobyt wojtkowy stwierdzam, że drzemie w nim taki wielki potencjał rozpaczy i zagubienia, że jest w stanie tym darem obdzielić nas wszystkich. Wojtku nie możemy przyjąć tego szczodrego podarunku, bo boimy się, że nas też kiedyś wezmą żywcem, że nas wezmą też tą bezbrzeżną rozpaczą i zagubieniem. Można powiedzieć, że po Wojtka przyjechała dwójka agentów z piekła jeden na imię ma Rozpacz, a drugiego zwą Zagubienie…
R