Zjazd AA
Majówka, tłumy ludzkie toną w bachanaliach na cześć boga radości (ten bóg radości to chyba Wojtek Stolarz Podłogowy) cieszą się z wiosny, radują się ze świeżości zieleni bieszczadzkich połonin. Codziennie do Siekiery wieczorową porą przychodzi nobliwa pani, maniery odrobinę nieprzystające do naszych wyszczerbionych ław z siekierami, ale nie jest to „ą”, „ę”, jest to naturalny sposób bycia, można by kurwa powiedzieć:
- Ja pierdolę, mamy na pokładzie damę.
Pani zażywa alkohol, gawędzi, jest artystką malarzem, z tego, co widać jest podwójna artystką. Jest wyraźnie zakręcona, ale tak dość ładnie… Hmm… kobiety jakoś tak częściej mają pierdolca, a może to tylko moja subiektywna, męska ocena. Pani ma rude, farbowane włosy, trochę zajęczy zgryz oraz ekscentryczne i odważne teorie. Balowała kilka dni pod rząd, raz nawet przybyła na rowerze, jak z nim bądź na nim wróciła – nie wiem. W ostatni dzień szalonej majówki podeszła do baru, by się pożegnać. Wyciągnęła dłoń mówiąc:
- Dziękuje, było wspaniale, ale jutro muszę już jechać na zjazd AA do Polańczyka, będą anonimowi alkoholicy z Angli… Dowidzenia…
R