Wielkie zwycięstwo Mietka

 

W naszej wsi sporty ekstremalne są bardzo popularne (nie wspominam tutaj Homera, który by zrobić wrażenie na laskach przy barze chwali się często, że uprawia sporty takowe), a skoncentruję się na dwóch zawodnikach klasy wyczynowej, którzy 8 sierpnia w apogeum upałów (plus 40 stopni) przystąpili do zmagań sportowych:

Charakterystyka wyczynowców:

Janek Raper – mordercze treningi codzienne, spożywanie win prostych w skrajnie niesprzyjających warunkach atmosferycznych (od minus 30 do plus 40 stopni). Od ćwierćwiecza zawodnik ten trenuje nieustannie z przerwą na krótkie drzemki.

Przeciwnik Janka Rapera brat jego rodzony – Mietek Nożownik. Zabójcze treningi w podobnych warunkach, dzień w dzień z przerwami na przymusowe odwyki, wytrwały, konsekwentny, ale szalę zwycięstwa może przechylić tutaj wiek zawodnika o trzy lata starszy od Rapera.

Sędziowie – Marek, Co Nie Robi Nic Najbogatszy Człowiek W Bieszczadach, Cypis Co Nie Robi Absolutnie Nic i Andrzej Motyl.

Miejsce zmagań sportowych – za Siekierezadą na torach kolejki.

Zasady uczestnictwa – spożycie trzech win wiśniowych jeden litr i wystawienie się na działanie promieni słonecznych w samo południe. I oto doszło do tych wspaniałych zmagań sportowych, po pierwszym kartonie pot obficie spływa z zawodników, po drugim Mietkowi krzywi się charakterystycznie ryj jakby, co dzień pozował Salvadorowi Dali, a Raper próbuje wstać, ale sędziowie szybko reagują i uniemożliwiają mu ucieczkę podając trzeci karton. Po spożyciu całości trunku zawodnicy padają obok torów. Marek, Co Nie Robi Nic krzyczy na drugiego sędziego:

- Odejdź, cień kurwa robisz Raperowi, a to nieuczciwe.

Podniecenie kibiców rośnie wszystkim ogólnie wiadomo, że w wyniku leżakowania w blasku tego jebiącego słońca i z tymi trzema litrami płynu we krwi w każdym zawodniku wytwarza się ciśnienie około kilku atmosfer. Kto dostanie pierwszy padaczkę? Kogo pierwszego zawiozą karetką. Kibice obstawiają, a słońce wciąż wzbiera na sile, Raper próbuje się odczołgać w pokrzywy, ale sędzia Andrzej Motyl (brat rapera) sprzedaje mu kopa, za co sędzia Cypis udziela mu słownego upomnienia:

- Na chuj go kopiesz i tak się tam nie doczołga – za daleko.

Napięcie sięga zenitu, ze wszystkich leję się już pot, sędziowie irytują się:

- No niech już któregoś jebnie ta padaczka, bo nas zaraz pierdolnie na glebę.

Modły jury zostają wysłuchane, Jaśka Rapera wygina i epilepsja tłucze nim o ziemię, Mietek leżąc z opartą głową o szynę charczy – „wygrałem kurwa, wygrałem”, ale ta radość ze zwycięstwa nie trwa długo - Mietka też łapie padaczka. Za chwilę Raper leży już w karetce pogotowia, a Mietka reanimują GOPR-owcy przy ścianie Siekiery. Użyczam Mietkowi pod głowę podusię Bregusia złożoną ze starego ręcznika upchanego w białą koszulkę. Pan doktor mówi do telefonu:

- Przyślijcie drugą karetkę do drugiego brata, bo dwóch ich nie weźmiemy.

Proszę państwa oto koniec tych emocjonujących zawodów, Mietek zwyciężył a my będziemy też walczyliby sport ten był wciągnięty do zmagań olimpijskich. Koszty takich zawodów nie są duże: wizyta dwóch karetek około dwa tysiące złotych, zaangażowani ratownicy (ośmiu chłopa) – tysiąc złotych i sześć win karton jeden litr, pomijamy tutaj jedynie smutny fakt, że gdyby ktoś zasłabł w Cisnej nie z „wina”, a tylko ze słońca nabrzmiałego to nie byłoby karetek, bo wszystkie są na zawodach sportowców ekstremalnych za Siekierezadą. Podsumowując samą organizację zawodów to jest ona tania, ale koszty społeczne dość duże, a jury po odjeździe zawodników w karetkach spierało się o werdykt:

- Ale obaj dostali padaczki - miał wątpliwości Cypis.

- Ale Mietek później – zgłosił oczywisty fakt Marek Co Nie Robi Nic.

- No to Mietek wygrał – rozwiał wątpliwości Andrzej Motyl.

P.S. Na ciśnieniomierzu zabrakło lekarzowi skali, Raper miał pewnie z 6500/4300, a Mietek 8000/5100.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R