Telegraf z Cisnej

 

 

Idę z Bregiem przez wieś, Baflo nas dogania:

- Nie masz jakiegoś zajęcia? – pyta.

- A za ile złotych?

- Za trzy.

- To nie mam – odpowiadam.

Zygmunt przywiązał swojego psa łańcuchem za Siekierą, opierdala go ktoś, że to nie ludzkie, a on się tłumaczy, że pies go kocha to znaczy nic się nie dzieje temu psu. Tarnawski Ł. zajebał coś Zygmuntowi i schował w szopie nad jego domem celem wyniesienia łupu w nocy, ktoś go zobaczył i plan runął. Policja go już wiezie w radiowozie. Władek ćmi papierosa przy dużym sklepie i rozmarzonym wzrokiem spogląda w ośnieżone szczyty gór poczym mówi trochę do siebie, a trochę do mnie:

- Jak miałem dwadzieścia lat, to tak mi stał, że mógłbym rury kalibrować, a teraz wylać się ciężko na trzy razy.

Bula wychodzi ze sklepu od Główki i w reklamówce niesie żołądkową, Raper śpi na stojąco pod murem naprzeciwko i gęba mu się zmarszczyła aż Brego przypatruje się z zainteresowaniem, co to za stwór. Andrzej Mulęda stoi jak zwykle z plecaczkiem osnuty długą brodą i dumnie obnosi swą twarz, bo ona nie byle, jaka toż to jedna ze stu twarzy Bieszczad. Kaktus rzeźbi swe dłubanki i cierpi, bo ani grzybków ani wina, a chuj z takim na trzeźwo istnieniem. Marek, Co Nie Robi Nic Najbogatszy Człowiek w Bieszczadach człapie do knajpy, a za nim Zgrzewka i Cypis dla towarzystwa i dla wypicia części markowego „bogactwa”. Wydaje się, że ewolucja w Cisnej nie działa, oto niezmienność wszechrzeczy, wokół, bo to są strongmani naszej rzeczywistości. Jeśli mówisz Cisna, to jawi ci się, jako stolica meneli tutaj, kto nie pije tego nie ma. O, Wasyl właśnie rozpija pod kioskiem ruchu wino. Dzięki bogu, że mogę stąd uciec na górę Horb, bo nieraz mam ich wszystkich serdecznie dość.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R