Tak sobie tutaj posiaduję
Koniec października jawi się niczym lato cudowne, jest ciepło i sucho. Igły modrzewi złocą się królestwem Midasa, brzozy sypią swymi szczerozłotymi liśćmi – dukatami, bukowe liście zaścieliły kobiercami brązowymi stoki gór, a dzikie czereśnie płoną szkarłatem czerwieni i wszystko to szumi i szeleści pięknie na wietrze. Rzeki Solinka i Wetlinka toczą kryształ swych wód po sczerniałym od rozkładających się liści dnie, bobry budują za Siekierezadą tamę z gałęzi wierzbowych, a staw napełniamy już wodą, tego mi właśnie bardzo brakowało, tej drgającej na wietrze tafli wody, tych ryb spławiających pod powierzchnią, tych kaczek skrzeczących wieczorem. Zbliża się święto umarłych, tych wszystkich, którzy przekazali nam sztafetę życia, idę zanieść białe chryzantemy na cmentarz i na schodkach przy Siekierze mijam Jaśka Rapera siedzącego tam:
- Cześć Raper – mówię i grzecznościowo dodaję, – co robisz?
- A tak sobie tu posiaduję – odpowiada Jasiek.
Bardzo mi się ta postawa Jaśka spodobała, ładny to obraz jesiennego dnia, ten posiadujący spokojnie Jasiek, te liście barwne płynące w przestrzeni, to słońce jeszcze nad wyraz mocne i to święto umarłych w tle. Idę z tymi pięknymi, białymi kwiatami przez wieś i myślę sobie, że kiedyś do mnie tak będą łazić natrętnie z jakimiś badylami i myślę sobie, że warto tak sobie posiadywać w objęciach ramion jesiennego słońca jak to czyni Janek Raper, bo wówczas posiadujący może przyglądać się, jaki ten świat jest piękny, a zdaje się też, że Raper tak sobie posiaduje przed własną podróżą na cmentarz i pomyślałem sobie żeby wrócić i postawić mu już te białe chryzantemy u stóp, bo właściwie on już też jest trochę taki umarły. Wracając z wioski umarłych przez wioskę żywych dotarłem na łąki swoje cudowne, jesienią już usypiane, usiadłem na miedzy i korzystając z ostatnich promieni słońca wystawiłem twarz w kierunku tej życiodajnej energii i rzekłem sobie na głos:
- Tak sobie tu posiaduję…
R