Szczupaki, wokanda Mietka i zima w tle

 

Podczas osuszania stawu przy Siekierezadzie odłowiliśmy ze słynnym Bieniasem szczupaki, które zdeponowaliśmy na mojej górze Horb w niedużym bajorku. Dzięki długiemu przedłużaczowi zamontowanemu tam z bratem bliźniakiem Bieniasa Zjebasem Trojańskim mogliśmy zainstalować tam pompkę natleniającą zbiornik, dzięki temu ryby przeżyły. Bardzo zależało mi by zachowały swoje istnienia i by powróciły do stawu na dole. Oto nastał ten dzień  i dzięki uprzejmości straży pożarnej opróżniliśmy bardzo wydajną pompą to bajoro i w ten  zimowy, grudniowy dzień przystąpiliśmy do odłowu i przeprowadzki szczupaków. Przy pomocy Mietka Nożownika wybraliśmy je z mułu i przetransportowali do ich domu przy Siekierezadzie. Wpuściliśmy je do pogłębionego i osuszonego zbiornika i poczułem katharsis, stałem się lekki na duszy bo wypełniłem obietnicę, którą im dałem. Mietek marznąc w dłonie dzielnie wybrał z mułu dużo rybiego drobiazgu żeby szczupak miał co jeść w zimie. Cieszę się niezmiernie, bo gdy przyjdzie wiosna będę mógł obserwować jak staw budzi się do życia ze swymi mieszkańcami. Po skończonej robocie siedzimy z Mietkiem pod ścianą garażu i gryziemy swojską kiełbasę. Mietek zwierza się:

- Kurwa, muszę w piątek jechać do Sanoka, mam wokandę.

- To znowu coś nabroiłeś? – Pytam.

- Nie, to jeszcze za Mulendę – wyjaśnia Mietek, – ale dobra ta kiełbasa – dodaje.

- To, co, nóż się znalazł w brzuchu Andrzeja? – Sarkastycznie odparowałem.

- Noża nie znaleźli, bo wyjebałem, ale muszę jechać żeby wiedzieć, na czym stoję, żeby mnie chuje w coś nie wrobili – wyjaśnia.

Mietek mówi to pewnym i skonsolidowanym głosem mając poczucie jakby kiedykolwiek kontrolował swój własny los.

- O, to dobrze, że dbasz o swoje interesy, ale może lepiej by było jakbyś wyjawił całą prawdę – radzę mu.

- Kurwa, jaką prawdę? Jędrek spadł na nóż i to tyle z tej prawdy – odciął się Mietek – będziesz miał jeszcze jakąś robotę w tym tygodniu, bo muszę mieć na bilet do tego Sanoka? – Zapytał żując kiełbasę.

- Może będę miał, ale nie za wiele – dałem nadzieję Mietkowi.

I siedzimy sobie tak pod ścianą garażu, w którym zimuje Studebaker US6 i GMC 352 i patrzymy na nasz świat przykryty już kilkunastoma centymetrami śniegu, i ja raduję się, że w stawie pod lodem mieszkają znowu szczupaki, a Mietek, że wydaje mu się, że odzyskał kontrolę nad swoim życiem i jest cicho i spokojnie, wieś jest senna i otulona w szarość grudniowego dnia, nie trzeba się nigdzie spieszyć ani biec, siedzimy sobie pod tą ścianą garażu i może wiele nas dzieli, ale jedno na pewno nas łączy – wspólne istnienie w tym dniu, który jest naszą przestrzenią ciśniańską w naszym ciśniańskim czasie…

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R