Szafa Tadka

 

Tadek Zgrzewka najął się razem z Baflem do trzebienia tarniny na moich łąkach, to znaczy ja ich nająłem na swoją zgubę. Na plac boju przybyliśmy w pełnym słońcu, późny kwiecień naciągnął na naszą wiochę wielką płachtę niebieskiego nieba, a do tej materii przypiął plamę żółtego, ognistego balona, który jebał żarem aż miło. Pokazałem swoim pracownikom, czego od nich oczekuję i odszedłem do swoich zajęć. Po godzinie zwizytowałem miejsce czynu i stwierdziłem, że Baflo już spierdolił, a Tadek Zgrzewka wił się jak robal jakiś larwalny po zeschłej, ubiegłorocznej trawie i grzebał w niej łapami.

- Co ty kurwa robisz? – zapytałem.

- A, szukam śruby, bo piła coś nie chodziła, rozkręciłem i zgubiłem, a ten chuj jebany spierdolił – dodał z satysfakcją Tadek myśląc, że w ten sposób jego akcje idą w górę.

- Ty tez już idź w chuj, bo z tego nic nie będzie – oceniłem realnie sytuację.

Schowałem piłę i paliwo, a Tadek, co rusz padając na glebę ruszył w dół do wsi. Wieczorem idąc do pracy zauważyłem przy „kapliczce menela” stertę ciuchów, myślałem, że to nieodebrane szmaty, bo dwa dni wcześniej była zbiórka odzieży używanej, ale coś się ruszyło w tych łachmanach, przyjrzałem się wnikliwiej i oto z tego kopca wychynęła głowa najebanego Tadka.

- Co to za kretowisko? – zapytałem.

- To moja szafa odzieżowa, Flaps mi przywiózł na taczce, bo wkurwiłem go, że piję i nie chodzę do roboty, a przecież całą zimę u niego mieszkałem… Ten telewizor też mi przywiózł – wskazał palcem Zgrzewka.

Obok szmat stał zakurzony odbiornik telewizyjny, który kiedyś dałem Mietkowi, a Mietek widocznie Tadkowi.

- I będziesz tu teraz mieszkał w tej swojej szafie? – zadałem retoryczne pytanie.

- Na razie tak – potwierdził Tadek.

Opuściłem go i utknąłem w swych czynnościach zawodowych. Po kilku godzinach skończyłem mękę wydzierania rzeczywistości chleba i wracałem do domu, przechodząc obok kapliczki usłyszałem chrapanie, oto Tadek Zgrzewka smacznie rozkoszował się snem nocy wiosennej. Zatrzymałem się i zacząłem kontemplować tę apoteozę ludzkiego życia, może nawet ludzkiego szczęścia – Tadek Zgrzewka smacznie tulił się do swojej szafy, a obok stał zakurzony telewizor, a nad tym wszystkim ocean rozgwieżdżonego nieba i to cudowne tchnienie wiosny. Tadek właściciel jednej taczki, odzienia wierzchniego i jednego niedziałającego telewizora podróżował przez krainy swych snów do bram świtu gdzie czyha na niego potwór okrutny, co na imię ma Suszi Straszliwie a Wina Nie Ma. Ogarnąłem to jeszcze raz w tym szarym świetle nocy i w gruncie rzeczy cała sytuacja jest komiczna, ale wygląda to też tak biednie, tak biednie jak to Tadkowe życie: Tadek, szafa bez ścian i drzwi, martwy telewizor. Czy to, aby na pewno całe jego życie, a temu drugiemu chuju Baflu na drugi dzień powiedziałem, że jak będzie na drugi raz szukał roboty, za chociaż dwadzieścia groszy, to w tej cenie skopię mu dupę, ale to nie będzie warte tej roboty, to jeszcze będzie musiał oddać mi z tej puli całe dziesięć groszy na podatek.

Powrót

                                                                                                                                                  R