Święto świętej podłości w stosunku do innych
Jakieś kolejne święto kościelne bądź państwowe, nie cierpię świąt, źle mi się kojarzą. Idę przez odświętną wioskę Cisną i zastanawiam się nad aspektami propagandowymi, ideologicznymi, indoktrynacyjnymi takich zjawisk zwanych świętami. Jeśli chodzi o państwowe np. Cud Nad Wisłą to w sposób uproszczony można wytłumaczyć tak: Izzak Babel chciał Polakom przywieźć swoją nową książkę o armii konnej, a Polaki źle to zinterpretowali i zaczęli strzelać, z czego kto miał i zamiast zapoznać się z literaturą wzięli się i się pozabijali - fajne święto. Ruscy zaś mają swoje święto państwowe związane z wizytą turystyczną Polaków w Moskwie, którzy zorganizowali ekskursję po Kremlu i w wyniku wielu nieporozumień doszło do krwawej jatki.
Jeśli chodzi o święta religijne to tutaj pole do popisu jest o wiele większe: święto zawieszenia Jezusa na krzyżu, święto jego odczepienia z krzyża, święto biczowania, święto wetknięcia włóczni w bok Pana, święto cierniowania, święto ręcznika, czyli całunu. Rozbierając wiele z tych świąt dochodzi się do wniosku, że świętujemy podłość niewiarygodną w stosunku do innych stworzeń, ale pasowałoby wybrać z tego galimatiasu jakieś święto dla siebie. Już się zdecydowałem wybieram święto Stanów Zjednoczonych Ameryki gdzie świętuje się znamienite wydarzenie otrzymania indyka, ja też pragnę czcić dzień wzniosły: dostajesz kurwa indora i święto jest i chuj.
R