Światów mnogość w chuj


Kończy się październik, ten rok jest łaskawy dla nas ciśniaków, jesień darzy łagodnością i spokojem. Krzątam się za Siekierezadą, a pies Brego leży na jeszcze zielonej trawie i wygrzewa swe szare cielsko na promieniach słońca. Na torach kolejki rozpija wino Tadek Orangutan, na jego widok przypominam sobie, że miałem wyjaśnić sprawę zaginięcia Mietka Nożownika, nie widziałem go już trzy dni.

Pytam się Orangutana:

- Co się dzieje z Mietkiem?

- Siedzi jeszcze w pierdlu - odpowiada Tadek.

- Za co go zamknęli? - ciągnę za język to zdawałoby się wiarygodne źródło informacji, bo przecież to rodzony brat Mietkowy.

- Skopał mnie na parkingu, ja nic z tego nie pamiętam, ale turyści to zobaczyli i zadzwonili na policję, wzięli, a że ma wyrok w zawiasach, pewnie szybko go nie wypuszczą, a ja obudziłem się w szpitalu i nie wiedziałem gdzie jestem - składnie składa wyjaśnienia Tadek.

- A nie pomyślałeś, że jesteś w niebie bo czysta pościel, bo jasne płytki i białe ściany i anioły w fartuchach - ironizuję, po czym rozstaję się z moim rozmówcą i ruszam do swoich obowiązków. Wieczorem do Siekiery przychodzi nasz nocny kelner Baflo, mówię doń:

- Słyszałeś, że Mietek skopał Orangutana i siedzi w pierdlu?

- Chuja tam w pierdlu, dwanaście razy miał padaczkę, pod rząd, karetka go zabrała, a Orangutana później wzięli, bo wyjebał się na parkingu – relacjonuje Baflo i wychodzi.

Zamyśliłem się, bo oto dwie relacje tego samego zdarzenia, a odrobinę się różnią, ale tak to już jest, że jak spożywa się substancję to ma się światów mnogość w chuj.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R