Sierżant Wronka i jego strategia

 

Socjalizm był ciężkim ustrojem dla obywatela. Przeto tenże musiał wynajdywać cudowne antidotum by to zrównoważyć, a najczęściej tym czymś była wóda. Sierżant Wronka niski i chudy jegomość, ale zwarty i żylasty, postać jego mówiła cała sobą, że to istota charakterna. Tenże sierżant z nieodłącznym papierosem w lufce w prawym kąciku ust zaciekle kopał rozrusznikiem służbowej „Emki”. Z posterunku milicji obywatelskiej dołączył do niego kapral Kotowski, który świeżo przybył na praktyki by w terenie zobaczyć, na czym polega ochrona i stanowienie prawa. Sierżant kopał z coraz większą wściekłością ten rozrusznik i skrzeczał przez zaciśnięte na lufce usta:

- Tę starą kurwę uruchomi tylko sama wola Józefa Stalina.

Wypowiedź ta była naganna politycznie, gdyż podważała szczytowe osiągnięcia myśli technicznej sowieckich krain, więc kapral Kotowski udał, że nie słyszy. „Emka” jakby przed tą groźbą zaskoczyła, puściła biały dym z rury i zagrzechotała nierówno. Sierżant Wronka otarł pot z czoła dodał z polotem:

- Kurwa zmęczyłem się jakbym cały dzień ruchał Nadjeżdę Krupską.

I tym razem kapral udał, ze przez huk pracującego motoru nie dosłyszał.

- Wsiadajcie do kosza.- rozkazał sierżant.-Pojedziemy do Józia (mechanik na Dołżycy). Podregulować, niech pogrzebie jej w tej starej cipie, bo mnie chuj strzeli.

Kotowski założył niebieski kask z białym napisem MO, a sierżant tylko czapkę służbową, terenowa opona wydarła z pod motocykla żwir. Sierżant prowadził pewnie. Kapral czuł się w tym koszu jak dziecko w wózku ufające bezgranicznie rodzicowi. Na Dołżycy Sierżant dał po hamulcach, zatrzymali się przy knajpie.

- Chodźcie ze mną, załatwimy coś…

Weszli do Sali, gdzie przy kontuarze stał pan Heniek. Sierżant przywitał się poprosił:

- Dwie sety dajcie i litra wódy tylko dyskretnie.

Pan Heniek podał zamówienie. Po spożyciu setek Sierżant kazał upchnąć w raportówce Kotowskiemu te dwie flaszki. Na pożegnanie pan Heniek postawił jeszcze dwie setki. Sierżant przechylił ze znawstwem i wirtuozerią, a kapral wahał się.

- A Wy kurwa chorzy. No pijcie. – zbeształ sierżant podwładnego. Kotowski wziął setę na trzy razy. Wsiadając na motocykl sierżant pouczył:

-  Trza mieć dobry kontakt z ludźmi. Wypić trza to podnosi zaufanie. Ruszyli w dalszą drogę, na końcu Dołżycy skręcili do pana Józefa, który prowadził jedyny warsztat mechaniki pojazdowej w gminie Cisna. Sierżant zsiadł z maszyny i nie gasząc jej rzekł:

- Panie Józiu trza podregulować, bo chyba jej się ta mechaniczna cipa zacina.

Mechanik coś tam odkręcił, coś przedmuchał, kilka razy zgasił i odpalił. Po czym zameldował:

- Dysze były zatkane, brudne paliwo lejecie.

- Jakie kurwa mamy takie lejemy- usprawiedliwił się Wronka i dodał:

- No to panie Józefie przynieś pan szklankę. Walniemy sobie po jednym.

I mrugnął do Kotowskiego wskazując wzrokiem na raportówką. Pan Józef doniósł szklankę i od razu się ubezpieczył:

- Ale panie komendancie tylko dla mnie mało, bo dzisiaj tak słońce grzeje, że nie wyrobię.

Zdawać się mogło, sierżant tego nie słyszał i polał pełną szklanę. Podał panu Józiowi, ten z respektu dla władzy przechylił zawartość, po czym tak się skrzywił, ze chyba bardziej nie można było się już skrzywić, bo zabrakłoby mu twarzy.

- Dobrze -pochwalił sierżant. Napełnił szklanę i podał kapralowi. Ten z respektu dla przełożonego spełnił obowiązek i mało mu się nie cofnęło, ale Wronka krzyknął:

- Nie rzygać mi tu. Na misji służbowej jesteście!

Wylał z butelki trzecią część do szklanki i łyknął jak zawodowiec.

- To ja przyniosę coś na przepitkę - rzekł w rozpaczy pan Józio.

- Nie trzeba. Dajcie Kotowski tą drugą to nią przepijemy.

Trzy szklanki opróżniły po kolei drugą flaszkę i sierżant zakomenderował:

- No panie Józiu to dziękujemy. Pan do domu a my na posterunek. Kotowski siadajcie migiem do kosza. Mamy pięć minut, a później nas rozbierze… zdążymy. Kapral ledwo sobie poradził z zajęciem miejsca w koszu, a sierżant sprawnie zasiadł za kierownicą. Ruszyli na pełnej chyżości, po chwili dotarli do Cisnej, wjechali do garażu i sierżant zwalił się z motoru na ziemie mówiąc już z tego poziomu:

- Zdążyliśmy.

A kapral nie zdołał wyjść z przyczepki. Spali tam kilka godzin. Po czym Kotowskiego obudziło poklepywanie po plecach to sierżant już reanimowany stał nad nim i przemawiał:

- Widzicie praktykancie, grunt to strategia. Obywatel nie może stracić zaufania do swego stróża.

I ku przerażeniu kaprala Wronka podawał mu już szklanę wódy:

- To na kaca. No to za służbę narodu.

Kapral nim doniósł szklanę do ust, puścił straszliwego pawia. Sierżant łyknął z gwinta i rzekł wychodząc z garażu:

- Oj dużo ja Was jeszcze muszę nauczyć Kotowski, a na razie posprzątajcie po sobie… Dzisiaj spotykamy się o pierwszej. Musimy pojechać do hydraulika, bo nam woda cieknie na posterunku.

Kotowski już na samą myśl o tej nowej misji był przerażony i nie wiedział czy przetrwa to podtrzymywanie więzi z zaprzyjaźnionymi rzemieślnikami, sprzątał „Emkę” po swojej niekompetencji i jęczał:

- Boże, za co, Boże, za co…

 

Powrót

                                                                                                                                                  R