„Rozejm państwowy”
Jesień tego roku jest przepiękna, darzy swym czarem jakbyśmy sobie na to zasłużyli, może tak i jest, chociaż patrząc na Mietka, który właśnie napierdala grubym kijem swego brata Andrzeja Motyla, mam pewne wątpliwości. Ta wojna domowa trwa już kilka tygodni. Mietek Nożownik nie rozstaje się ze swoją lagą, wszystkim się chwaląc:
-To na tego jebanego złodzieja, na tego chuja, co wszystko kradnie.
Z oceną prawną swego brata, Mietek ma dużo racji, gdyż Andrzej zwany Motylem patroluje od świtu naszą wieś zabierając sobie pewne przedmioty, które uważa za opuszczone. Przemieszcza się z nieodłącznym plecaczkiem, w którym znikają te artefakty. Mietek często robi mu publiczną rewizję osobistą, drąc się przy tym:
-No chuju jebany, pokaż, co żeś dzisiaj zajebał.
Może nie są to idealne stosunki rodzinne, ale jakieś tam są.
11 listopada rano zmierzam do Siekierezady, mijając duży sklep, spostrzegam pod ścianą Tadka Orangutana, Mietka Nożownika i Andrzeja Motyla zjednoczonych nad jednym kartonem wina 1 Litr Wiśnia. Witam się z nimi i pytam Mietka:
-To dzisiaj się nie napierdalacie?
-Nie, dzisiaj jest święto państwowe, mamy rozejm. – wyjaśnia Mietek - Ale jutro jak go dopadnę – pokazuje przy tym palcem na brata rodzonego – to tak mu wjebie, że ten kij połamię… - Mietek deklaruje ciąg dalszy działań zbrojnych.
I tak sobie ta piękna bieszczadzka jesień trwa cudownie, nie zważając na Wojnę Mietkową, tak sobie trwa jakby była ciągłym, pięknym świętem państwowym, a palica Mietka oparta o mur ma dzisiaj wolne i odpoczywa, bo jutro będzie ciężko pracować na plecach brata mietkowego…
R