Radość
Siedzę sobie przy starym stole zakupionym w komisie sanockim
gdzieś z okolicy Holandii i piję herbatę z sokiem malinowym patrząc przez okno
jak zima powoli i łagodnie odchodzi. Koniec lutego dosięgliśmy swym istnieniem,
dobrze jest wciąż żyć i radować się z wiosny, którą czuć za górą Hon, już
powoli stąpa w naszym kierunku. Przed chwilą bawiłem się z Bregusiem psem moim
szarym w „szarganie trampka Róży” i obaj jesteśmy uradowani, że możemy to
czynić czyli bawić się w życie. Siedzę sobie w ciszy domu i raduję się jak
śnieg zjeżdża czyniąc wielki łoskot z blaszanego dachu, piję sobie gorącą
herbatę i raduję się niezmiernie, że doprowadziłem dwóch bohaterów mojego
opowiadania do ich szczęśliwego, bądź mniej szczęśliwego końca. Wymęczyłem się
nimi przez kilka ostatnich dni lutego, czułem ciężar tego podwójnego istnienia
w swoim i ich życiu, ale dzisiaj przed południem domknąłem ich historię i się
niezmiernie raduję i jakby słońce podzieliło tę moją radość, bo ukazało swą
twarz zza chmur i wszędzie jest jeszcze biało, ale czuje się, że zima
powiedziała – „Dobrze, odejdę obiecuję wam”. Pięć łani dojada siano na łące,
sójka zbiera resztki psiej karmy, a ja zbieram łagodne myśli w mej głowie i tak
bardzo się raduję, że mam taki piękne życie i wędruję z tym całym pięknem z
królestwa zimy do królestwa wiosny i przychodzi mi tylko jedno słowo oddające
ten stan – Radość.
R