Pracujemy z Mietkiem
Kończy się druga dekada października, jest pięknie, jest cudownie, jest ciepło. Poranne mgły rozstępują się jak kurtyna w teatrze świata i ukazują błękit nieba a wędrujące słońce zagęszcza jeszcze tą barwę swymi żółtościami i zlotościami. Żurawie płyną wciąż swymi podniebnym okrętami i uparcie żeglują na południe, łąki pysznią się setkami odcieni brązów a my z Mietkiem wozimy trociny z tartaku na podściółkę koniom, a drugą stronę wywozimy na łąki obornik. Fajna jest to praca, człowiek cieszy się z tego, co jest i czym jest, z tej cudownej ulotnej chwili, z czasu i przestrzeni, w którym jest. Machamy łopata i widłami, koń Oskar, Emil i Laufer asystują nam w tym czujnie, pies Brego wyleguję się na suchej trawie a kocica Kulka kontempluje niewzruszenie rzeczywistość na słupie ogrodzeniowym. Lubię pracować z Mietkiem (pod warunkiem, że jest w miarę trzeźwy) a dzisiaj to kryterium jest spełnione. Mietek opowiada mi o swych socjologicznych obserwacjach i przemyśleniach. Dowiedziałem się, że dziewczyna Bafla wymieniła go na inny obiekt, że „Ksiądz-, czyli brat Mietka” (nazywany tak od pobożności) odłączył mu w imię braterskiej miłości światło w obórce, gdzie ten pomieszkuje. Choć Mietek zawzięcie twierdził, że dał całe 25 zł na rachunek energetyczny. Dowiedziałem się, że Janek Raper od 5 rano pracuje przy chowaniu buraków pastewnych do piwnicy nadleśnictwa i, że Andrzej Motyl (także brat Mietka) kradnie nawet w domu i Ksiądz go wygonił, to Andrzej mieszka, przeto w starej Nysce porzuconej na składnicy. Mietek jest istną skarbnicą wiedzy z życia naszych ciśniańskich celebrytów. Na moje pytanie, dlaczego Bafla rzuciła dziewczyna Mietek odpowiada: -pewnie słabo rucha… a Marek, co nie robi nic, to żywcem gnije, dodaje Mietek.
-Jak to gnije?
-No chuj ma tę egzemę, czy jak to się tam nazywa, bierze jakieś leki.
- i nic nie pija- nie mogę uwierzyć!
- dwa piwa tylko- odpowiada Mietek
- może to trąd- stwierdzam pesymistycznie.
Przejeżdżamy pickupem obok guzowatego grabiącego jesienne liście.
-a ten chuj to jest nie fotogeniczny-zauważa Mietek
Dowiedziałem się jeszcze z archiwum Mietkowego, że pewną damę ruchali na zmianę Tadek i Staszek, a w tym czasie, gdy ona jęczała Mietek z kolegą będąc sprytnymi młodzieńcami, zajebali im torby z zakupami, korzystając z tego, że ci dwaj z tą trzecią zajmowali się zbiorową sztuka miłowania.
I dowiedziałem się, że jak Mietek złapał mendy to ogolił sobie, co nie, co, i natarł kroplami miętowymi na spirytusie, nie przewidział efektu i później trzymał jaja godzinami w zimnej wodzie.
- a gdzie złapałeś te żyjątka- zapytałem
-jak robiłem w cegielni, to miałem dziewczynę- odpowiedział dumnie
- Mietek, podziwiam Cię, jesteś skarbnicą naszej Narodowej ciśniańskiej wiedzy, muszę częściej z Tobą pracować- rzekłem z nuta pochwały.
I tak słucham sobie Mietka i tych szeleszczących liści, płynących z wiatrem jak rzeka, i jest mi cudownie i pięknie, przy tym wożeniu trotów i końskiego gówna. Czuję, że żyję tą chwilą i tą przestrzenią. Dobrze, że koń Emil, Oskar i Laufer naprodukowali tyle tego tworzywa, dobrze, że chłopaki na tartaku naprodukowali tylę trotów, dobrze, że Mietek tak barwnie i syntetycznie opisuje nasz świat, zarobiłem dzisiaj na swoja dawkę tlenu, więc siadam wieczorem na rower i kręcę na Solinkę w ślad za zachodzącym słońcem. Na drugi dzień spotykam Mietka przed Siekierezadą, ma obity ryj. Pytam się: - a jednak się nachlałeś?
- za te trzy dychy kupiłem sobie trzy wina, bułkę i kiełbasę, wypiłem dwa i jak wracałem z Cisnej na Dołżycę to za CPN-em wyjebałem się na ryj i tak już tam sobie zasnąłem, ale nie na drodze, tylko głowę miałem na asfalcie, to te jebane kapusie wezwały Policję, ale nie wpierdolili mi, tylko wylali mi to ostatnie wino….
I tak Mietek spożytkował swoją pracę w ten cudowny jesienny dzień, ale cóż wolność wyborów rządzi, tak chyba musi być, ale i tak jest pięknie i cudow
R