Pies złego człowieka
Ten człowiek był zły, robił wszystko by mówiło się tak na niego. Ktokolwiek się z nim spotykał w naszej wsi już po bardzo krótkim czasie czuł, a później wiedział, że ten człowiek jest zły i niektórzy nawet zachodzili w głowę, dlaczego on jest taki zły, zły na wszystkich ludzi, sąsiadów, znajomych, nieznajomych i nawet zły dla własnej rodziny, ale ci, którzy chcieli tego dociekać też szybko dawali sobie z tym spokój, bo w tym człowieku było tyle zła, że wylewało się ono z niego jak z wielkiej żmii jad i zdawało się, że ta trucizna nigdy z tego człowieka się nie wyleje. Ten człowiek był niechętny każdej istocie, która znalazła się w zasięgu jego wzroku, ten człowiek był jak bazyliszek, który umrze dopiero jak przejrzy się w lustrze swojej śmierci i wielu skrzywdzonych źle mu nawet życzyło, bardzo źle mu życzyło: żeby sobie zdechł. I przyszedł taki dzień, że śmierć podstawiła mu takie czarne lustro przed twarz i ten zły człowiek wiedział już, że przyszedł kres jego i na to sączenie się jadu z niego i już nikogo przy nim nie było, bo kąsał swym jadem nawet swych najbliższych i wtedy śmierci zrobiło się żal tego złego człowieka i ofiarowała mu na ostatnie dni jego trwania małego psa, takiego burka - znajdę z zadartym ogonem i wesołymi bystrymi ślepiami. Śmierć wiedziała, że tylko tyle może z litości zrobić dla tego złego człowieka, że tylko pies może go pokochać w tych ostatnich jego dniach i ten dar od śmierci, ta psia znajda pokochała złego człowieka, bo psy tak mają one nie kochają dobrego czy złego, one kochają człowieka, bo te psy mają taką swoją ideologię i już. I ta psia znajda towarzyszyła złemu człowiekowi w ostatnich jego dniach i dreptała za nim, gdy niepewnym krokiem przechadzał się ten zły człowiek po wsi i wszyscy my ludzie, którzy nazwaliśmy tego człowieka złym, trochę żeśmy się zawahali i niektórzy mówili:
- Może on nie jest taki zły, patrzcie jak głaszcze tę znajdę i jak ją karmi z dłoni, patrzcie jak ten człowiek, którego nazwaliśmy złym jest dobry dla tej psiej znajdy.
Pies, dar od tej litościwej śmierci był chyba dobrym aniołem tego dobrego człowieka, bo więcej on zrobił dobrego przez te kilka dni niż ten zły człowiek przez całe swoje życie i ten anioł chyba nie chciał żeby ten zły człowiek umarł złym. Zły człowiek pojechał do szpitala i tam śmierć podstawiła mu ostatecznie przed oblicze to czarne lustro, a pies anioł wył straszliwie całą noc i cały dzień, a później gdzieś przepadł, to jego zniknięcie umocniło nas wszystkich w tym, że ten pies był jednak dobrym aniołem tego złego człowieka i na cmentarzu, gdy ziemia bębniła o trumnę złego człowieka i była to ostatnia muzyka dla tego złego człowieka, to niektórzy nawet płakali, ale nie wiem czy za złym człowiekiem czy za psem aniołem, ale jedno jest pewne przez tą małą, psią znajdę nie uważaliśmy już tego złego człowieka za tak złego jak wcześniej i ten pies uczynił przez kilka dni to, że ja też nie mogę napisać, że była to śmierć złego człowieka tylko śmierć człowieka.
R