Pięćdziesiątka
Wojtek Stolarz Podłogowy dwunastego kwietnia byłby obszedł swą pięćdziesiątkę, wszystko odbyło się cicho jak pokątna onaniza. Naszego biednego solenizanta pilnowali żandarmi, którym przewodniczyła żona osobista święta Teresa. Wojtek ni chuja nie miał możliwości się rozwinąć musiał zważać na bon ton, savoir-vivre i jeszcze kilka innych punktów kiełznających człowieka w sieci społeczeństwa. Solenizant przypominał bardziej bohatera "Lotu nad kukułczym gniazdem" po lobotomii niż WSP i tak też się zachowywał. W gronie biesiadników nie odnotowaliśmy celebrytów ciśniańskich ani Bafla, ani Zgrzewki, ani Mietka Nożownika i reszty tych sławnych mężów. Przyczyną ich absencji był fakt nie otrzymania wiz wjazdowych na pobyt czasowy w granice Siekierezady. Wprawdzie Janek Raper ślinił się przy szybie od drzwi wejściowych, ale poszczułem go Bregusiem. Wojtek wyraźnie spięty zerkał na swoich ochroniarzy i widać było, że jest w więziennej celi i jedynym jego pragnieniem to z niej spierdolić. Wśród zaproszonych był też Stefan Dekiel i musieliśmy uważać żeby nie powybijał nam oczu swoją bogatą gestykulacją, sytuacja była tym groźniejsza, że Stefan dzierżył w dłoniach sztućce, solenizant pobierał z baru napitki i jadło i sam dość krytycznie ocenił dynamikę tego przedstawienia mówiąc:
- Kurwa, jak na stypie...
Na moje pytanie czy po tym półwieczu istnienia otworzyły mu się jakieś czakramy świadomości Wojtek odpowiedział:
- Nie pierdol, polej setkę.
W niedzielę stolarz przyszedł się pożegnać (w asyście ochrony) i z nędznie zmarszczonym obliczem ruszył w swą drogę powrotną. Po tej imprezie WSP długo zastanawiałem się czy ja chcę kiedyś skończyć pięćdziesiątkę... na skutek doznanej traumy Wojtkową imprezą doszedłem do wniosku, że chyba raczej nie. Można by te urodziny namalować tak: na wiejskim podwórzu mała dziewczynka w obszarpanej sukience trzyma uwiązanego na sznurku za nóżkę wróbla, ptak wyrywa się w górę aż lecą zeń pióra, a uradowana dziewczynka krzyczy:
- Ale kurwa ładnie lata! Ale kurwa ładnie lata...
R