Partyzanci, dokładny adres Andrzeja Mulendy

 

25 listopada, nie ma jeszcze mrozów ni śniegu, wszystkie stworzenia w Bieszczadach szczęśliwe, że udaje się ujść jeszcze zimie. Wieje dzisiaj wiatr silny od Honu, ale jak na tę porę roku jest ciepło i trzeba się z tego radować. Porządkuję dzisiaj trochę obejście za Siekierezadą, układam jakieś resztki desek rusztowań i płyt gipsowych. Od czasu do czasu rzucam psu oponę od taczek, ten tarmosi ją zajadle i mi ją odnosi. Nagle biegnie w stronę niebieskiej plandeki rozpostartej za „pawilonem” Ryśka Poety i strosząc sierść ujada zajadle. Podchodzę za nim i razem nasłuchujemy niepokojących odgłosów spod plandeki, brzmi to jak jęk rannego niedźwiedzia. Pies szczerzy kły, by go uspokoić podnoszę płachtę by sprawdzić cóż tam się kryje. Widząc obiekt psiego niepokoju, czyli śpiącego smacznie Andrzeja Mulendę, mówię do Brega:

- Cicho, bo zbudzisz Jędrka, no chodź tutaj, to nie zwierz dziki, a jedna z „twarzy” Bieszczad.

Brego obwąchuje ciało i się uspokaja. Na drugi dzień spotykam lokatora niebieskiej plandeki i zapytuję:

- Jędrek, mieszkasz tam?

- Na razie tak – odpowiada wyraźnie zadowolony, ze posiada własne lokum.

- To ja zamieszczę na stronie adres do korespondencji, żeby listonosz cię nie szukał: Niebieska Plandeka 1, za Ryśkiem. Może być?

- Może – odpowiedział Andrzej.

Zaś na Betlejemce, czyli górze gdzie stoi pomnik poległych milicjantów, zamieszkuje inna ekipa, bardziej zorganizowana: Partyzanci. Szefem tej komuny jest Zbyszek, który trudni się drobnym złodziejstwem, a nie raz grubszym też. Zamieszkują pod pierwszym betonowym balkonem widokowym. Gmina by się ich pozbyć wymurowała ściankę dwumetrową, ale partyzanci zbili sobie drabinę, którą wciągają na noc do legowiska i teraz dzięki tej inwestycji gminnej i własnej mają zacisznie i intymnie. Gdyby ktoś chciał napisać, nie tylko do Andrzeja, a i do partyzantów podaję zainteresowanym adres: Partyzanci, Cisna, 1 Balkon Widokowy za murem z cegły.

Wracam z Bregiem do domu, listopadowy wiatr przeszywa na wskroś, pies śpieszy do chałupy, widzę, że jest mu zimno, a jeśli psu doskwiera chłód to co dopiero Andrzejowi i Partyzantom w tę nadchodzącą długą noc, myślę o klątwie bezdomności, którą ci ludzie sami na siebie nałożyli i też od razu robi mi się lodowato. Aaa, zapomniałem jeszcze o Jaśku Raperze, on śpi tam gdzie padnie, więc jeśli ktoś chce go korespondencyjnie wesprzeć ciepłym słowem to niech kopertę adresuje do: Jaśka Rapera, Tam Gdzie Padł.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R