Ostatnie życzenie Komunisty
Józef – dziadek Kazka, był zatwardziałym komunistą, a co tam, do kurwy nędzy – ma sobie prawo człowiek do własnych przekonań. Starego Józefa wszyscy szanowali, bo nie wymieniał swojej ideologii stosownie do wiejących wiatrów historii. Jak sam oświadczył po wódce:
- Zostałem komunistą w czterdziestym trzecim roku, to sobie już łaskawie zdechnę nim będąc i niech się ode mnie odpierdolą, nie mam już ochoty przyswajać innych ideologii.
Dziadek Józef zaniemógł i złożyło go do łoża, Kazek asystował mu w tych przygotowaniach do życia wiecznego (w wiecznym komunizmie). Dziadek Józef długo leżał i zdawało się, że już stracił dech, Kazek chwycił go za dłoń, by sprawdzić puls i wówczas stary Józef podniósł się nagle do pozycji siedzącej i ryknął jak zupełnie zdrowy:
- Księdza mi tu dajcie, natychmiast kleryka mi tu sprowadźcie!
- Ale na co Ci on? – zapytał Kazek, bo nikt nigdy nie widział starego Józefa w murach świątyni i dziwne było to jego nawrócenie.
Stary Józef opadł z powrotem na łoże i słabym głosem rzekł:
- Dobra, już go nie przyprowadzajcie, myślałem, że mam jeszcze siłę, żeby mu najebać, ale chyba nie dam rady.
I odszedł stary Józef do wiecznego komunizmu, i był to ostatni z naszej wsi z ludu robotniczo-chłopskiego, i była to śmierć prawdziwego komunisty.
R