Ostatnia impreza Wojtka Stolarza Podłogowego

 

Spojrzałem właśnie na przejechanego kota, który leżał pod kościołem w rowie, wtedy zadzwoniło urządzenie przekazujące głos na odległość i z tego magicznego pudełka usłyszałem drżący głos:

-Chciałam tylko powiedzieć, że Wojtek się wykończył. Znaczy się obumarł mnie, to się stało wczoraj wieczorem.

Zaniemówiłem, nie chciałem wierzyć, że Wojtek leży tam w tym Murowie, jak ten kot tutaj w Cisnej. Żona Wojtka opowiedziała mi tę tragedię, a było mniej więcej tak:

-Panie Rafale, Wojtuś wrócił z pracy o siedemnastej, jak zwykle jadł obiad i układał sobie w swoim zeszycie plan pięćdziesiątych urodzin, weszło mu to już w nawyk, że rozrysowywał stoły ustawione za Siekierezadą i marzył:

-Tutaj posadzę Janka Rapera ze Zgrzewką, a tutaj Andrzeja Mulendę, Mietka posadowię na drugim końcu stołu, żeby czasami znowu nie dźgnął kogoś nożem. Zygmunta z koniem posadzę na skraju, tak żeby zwierz mógł się czuć swobodnie i paść na trawniku.

Panie Rafale, on miał ten swój zeszyt z kaczorem Donaldem na okładce, osiemdziesięciokartkowy już prawie zapisany, ale ciągle jeszcze coś poprawiał i tak się cieszył jak dziecko, że to będzie najpiękniejsza impreza, ta jego pięćdziesiątka, z tymi wszystkimi menelami z Cisnej. Panie Rafale tylko, co on zesztywniał, to ja od razu przewiesiłam te obrazy na ścianie, bo te konie się mają rozbiegać w przeciwnych kierunkach i w praktyce, o proszę! Wyszło na moje. Ale powracając do okoliczności odejścia Wojtka… Jadł właśnie zupę pomidorową i pytał się mnie czy Darka z Sabą ma posadzić koło Brega i czy psy nie będą się zaczepiały. I nagle podniósł łyżkę do góry, tak na całe wyciągnięcie ręki i tak zastygł. Wyglądał trochę jak ta statua wolności, tylko trochę grubsza, podeszłam, patrzę, a on nie żyje. I tak siedział z tą ręką w górze. No nie uwierzy pan, tak siedział, ale wstał jeszcze, ale jak nieżywy wstał, no przecież mówię, wstał tak, nieżywy, wylał zupę z miski i nałożył sobie ją na głowę i jak żołnierz na polu bitwy krzyczał:

-Umarłem za chwałę, ale nie za medale, umarłem dla Was, menele, oto jam, Wojtek Stolarz Podłogowy odchodzę w nieznane.

I nic nie oddychał, no nic… puls nawet badałam i lusterko do ust przystawiałam, martwy był jak przemawiał…

-To lekarza mogła pani wezwać!

-A, co zrobiłam? Od razu zadzwoniłam, przyjechał medyk z Brzegu, zbadał ciało i orzekł zgon stuprocentowy. Zapytał się o dane i Wojtek je mu podał. Miejsce urodzenia, PESEL, NIP i ubezpieczenie.

-To nie zdziwił się doktor, że umarły mówi?

-Ani trochę, lekarz oświadczył, że nie takie widział cuda.

-I, co było dalej proszę pani?

-Wojtek przewrócił szafę na ubrania, wyrzucił z niej wszystko, położył się w niej, zamknął drzwiczki i rzekł: „oto moja trumna, oto mój sarkofag, napiszcie tylko kredą, że jam tu spoczął”.

-To wzięłam kredę i napisałam: „Jam tu spoczął”, jak on to zobaczył z tamtej strony? Nie wiem. Ale wydarł się: „Nie kurwa „Jam”, tylko Wojtek Stolarz Podłogowy!”

-To szybko poprawiłam i on rzekł: „No.”.

-A miał jakąś ostatnią wolę?

-Tak. Ciało swe nakazał wystawić w Brzegu na widok publiczny w tej szafie, to zawiozłyśmy go tam z sąsiadką i postawiłyśmy w pionie przy sklepie z obuwiem, przez cały dzień ludzie narzucali kilka stówek, bo myśleli, że Wojtek żebrze na swój pochówek. Trzy dni tak stał w tej trumnie – szafce, a raz nawet poszedł się załatwić, bo powiedział, że nie zanieczyści gaci.

Pan go znał, on był zawsze taki akuratny.

-A, kiedy pochówek proszę pani?

-Jak wróci.

-Jak to jak wróci? To go nie ma?

-Uciekł panie Rafale, jaki wstyd… te wieńce, stypa, ksiądz, wszystko przyszykowane, a on jak zawsze uciekł. On całe życie uciekał, gdzie ja go teraz mam umarłego szukać. Panie Rafale, ja to właściwie po to dzwonię, a nie ma go u Was w Bieszczadach?

-Nie ma proszę panią..

-To jakby się zjawił, niech mu pan przekaże, żeby przyjechał na ten swój pogrzeb, bo tu wszyscy czekamy i żeby przestał się wygłupiać i udawać żywego, przecież to się nie godzi w jego wieku. Oj panie Rafale, on jest niepoważny nawet w chwili zgonu, to ja jeszcze raz proszę, jakby tam do was dojechał, to proszę przekazać, że my tu wszyscy przed cmentarzem czekamy i żeby nie robił już wstydu…

 

Powrót

                                                                                                                                                  R