Opadły liście

 

Dzisiejszej nocy czwartego października opadły liście z jesionów, leżą cudownym, żółtym kobiercem jak szata złotem utkana porzucona przez króla idącego na szafot. Dzisiejszej nocy mróz silny przyszedł i zdarł swą lodową dłonią złote suknie z bieszczadzkich jesionów. Gruszki leżą słodkim owocem u stóp swych rodzicielek, a Janek Raper leży pod płotem za dużym sklepem. Dnia dzisiejszego grzebią w jesiennej ziemi panią Wierzbicką i obywatele Cisnej w skupieniu tam zmierzają by pożegnać człowieka, który dotarł do kresu swego istnienia. Dzień ten pięknym jest mimo tego śmiertelnego smutku, niebo błękitne nad Cisną swą morską falą się zatrzymało, żurawie żeglują na południe, słońce litościwie ogrzewa nas żywych. Mietek z Baflem zarobili na wino pomagając nam przy wapnowaniu stawu, już niedługo zaczniemy zalewać to piękne bajoro, bo nie można zawieść tej żaby, która przygramoli się na wiosnę dbać o swoje geny. Na cmentarzu przy wtórze szelestu zmiętych, opadających liści z dostojnych lip grzebią panią Wierzbicką i niech ją ziemia przyjmie łagodnie, oto skończyło się coś, a zacznie się coś innego na to miejsce. Patrzę się zafascynowany na te zmiany na tę dynamikę życia i śmierci, nie mogę się nadziwić, jakie to piękne i niepojęte – to całe istnienie. Tylko ten dzisiejszy cudowny, jesienny dzień jaśnieje żółtym kobiercem jesionowych opadłych liści porzuconych przez śmierć, która zabrała kolejne życie.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R