Niezbędna istota szumu
Wczesną wiosną przemierzam w słoneczny dzień na rowerze zapomniane wioski: Jaworzec, Łuh i Zawój. Na brzegach Wetlinki w ciemnych jej zakolach ukrywa się jeszcze lód. Jadąc przy rzece rozkoszuję się rześkością marcowego powietrza, czuję tę harmonię współistnienia z tą rzeką i ziemią, jestem szczęśliwy, że jestem tutaj i w tym czasie, że żyję i mogę wysilać swoje ciało.
Na Zawoju rzeka skręca, opuszczając towarzystwo drogi i tam mnie coś zaniepokoiło, musiałem się zatrzymać i zastanowić nad przyczyną tego łagodnego niepokoju, przymknąłem oczy i nasłuchiwałem, bo wiedziałem, że ten niepokój ma związek z dźwiękiem, słyszałem jak lekki wiatr muska gałęzie, więc chyba wszystko jest tak jak zawsze, ale niezupełnie, czegoś mi brakuje, ten dźwięk nie jest pełny i nagle olśniewa mnie - tak, już wiem:
-Nie ma niezbędnej istoty szumu liści na drzewach i szarańczaków, nie ma ich jeszcze, więc wiatr wprawia się na razie swym tchnieniem na nagich gałęziach, a na ten cudowny szum trzeba jeszcze zaczekać i wówczas będę miał wszystko, całą trójcę świętą: szum rzeki, szum liści i szum szarańczaków, bo to dla mnie NIEZBĘDNA ISTOTA SZCZĘŚCIA…….
R