Niebezpieczna misja Janka Rapera
Janek Raper targnął się na niebezpieczna robotę, zakontraktował się, jako płetwonurek w stawie przy Siekierezadzie. Pokrótce misja jego miała polegać na wejściu do metrowej wody i podwieszeniu pompy do podlewania ogródka. Raper rozebrał się ukazując światu dwie struktury, które określają jego materialną postać: rusztowanie kostne i powłoka zwierzchnia zwana skórą. Wszystko poszło jak zwykle, biedny Raper wyjebał się po kilkakroć i zaczerpnął ze dwa litry mętnej wody w płuca, zleceniodawca tej pracy dawał Raperowi z brzegu wskazówki, co i jak a ten potrząsając głową i krztusząc się wycharczał:
- Nic nie słyszę, bo woda mi się wszędzie nalała, muszę dojść do siebie…
Po kwadransie witalność powróciła do Jaśka i z ledwą Bieszczadzką biedą zawiesił tą pąpę, otrzymał za tą misję dziesięć złotych i dumny z wykonanej pracy ruszył po wino- ( Cegłę karton jeden litr) i chuj cały z tego jego heroicznego wysiłku, bo zostawił luźny sznurek, który wciągnęła pompa przy pierwszym uruchomieniu, ale przynajmniej te dwie Jaśkowe struktury kostna i skórna zjednoczyły się na chwilę w walce z tym dzisiejszym dniem i kupiły sobie wino- cegłę, które to wlały w siebie i poczuły się odrobinę lepiej. Jako społeczność musimy wymyślać Raperowi jakiś sens istnienia, bo wyraźnie już widać, że jego struktura kostna i skórna się rozwarstwiają, ale i tak okazuje się, że cała ta współpraca nasza i Rapera to jeden zajebisty absurd, nie przymierzając jakby nas i Rapera wyjebali końskim chujem w mózg.
R