Nagroda imieniem Fiskarsa
Do wsi Cisna zjechało w końcówce kwietnia dużo ludzi, którzy są ludźmi gdzie indziej, ale większość z nich to nie nasi ludzie, choć mała część jest akceptowalna, jako potencjalni kandydaci na naszych. Budzi się wiosna, na sokach gór kokietują swą łagodną zielenią brzozy, w dolinach wierzby powiły już miliony młodych listków. Siedzę za Siekierezadą na pachnących żywicą kantówkach świerkowych i pasę się jak koń Emil, pasę swoje oczy tą cudowną zielenią młodej trawy. Na cmentarzu słychać rytualne śpiewy plebana nad mogiłą Teodora Więcka, to jego dziś chowają, to jego wszystkie problemy dziś przestały istnieć. W barze Heńka wściekle dźga drewnianą łyżką pstrąga na patelni i krzyczy:
- Niech szlag trafi te ich pieprzone płazy – Misiek tropi lewy obiekt w centralnym ogrzewaniu i narzekamy na tego „prototypa grzewczego”, ale co to za problem przy braku wszelkich problemów Teodora, którego dziś grzebią w ziemi pod lipami. Wieś krząta się pracowicie przy obsłudze ludzi naszych i nie naszych, małe problemy urastają do gigantycznych, a gigantyczne jak śmierć Teodora Więcka do małych. Siedzę sobie za Siekierą na pachnących żywicą kantówkach świerkowych i patrzę na ten cud harmonii w chaosie codziennych zdarzeń, tak sobie patrzę a później piszę i dostałem za to w dniu dzisiejszym od Cześka ze Szczecina nagrodę imienia Fiskarsa – piękną siekierę użytkową koloru pomarańczowo-czarnego. Dzięki Cześku, to jedna z cenniejszych nagród w moim dorobki pisarskim miałbym kiedyś jeszcze jedną, ale jej nie przyjąłem.
Pewna laska w Siekierze powiedziała mi po północy:
- Tak mi się podobają twoje opowiadania, że chciałabym się odwdzięczyć tak jak tylko kobieta potrafi (a miała się, czym odwdzięczać) i byłaby to też miła nagroda, ale nie mogłem jej przyjąć. Teodora Więcka chowają do ciepłej, wiosennej ziemi na kuchni dziewczyny wkurwiają się na pstrąga, ja z Miśkiem na „prototypa” ogrzewania wody, dostałem piękną nagrodę za trud twórczy, a w naturze kiedyś nie przyjąłem i siedzę sobie tutaj i patrzę na ten cud harmonii w chaosie zdarzeń, a później pójdę porąbać sobie drzewo zajebistą siekierą Fiskarsa od Cześka ze Szczecina i napierdalając nią w bukowe klocki będę sobie myślał:
- Kurwa, tamtą nagrodę też mogłem przyjąć…
R