Mudzki Lózg

 

 

    Oto wielkiej abstrakcji trzeba, by pojąć funkcjonowanie ludzkiego mózgu drugiej istoty, a jeżeli to jest w dodatku bardziej skomplikowana forma tej galarety, zwanej „mudzkim lózgiem” to już zupełnie trzeba być naukowcem żeby rozpracować taki kisiel, w którym następują wyładowania elektryczne. Jako przykład nosiciela, „mudzkiego lózga” przytaczam obywatela Locha, który mnie zrobił w chuja na siedem piw, powołując się u barmanki na zażyłe znajomości z moja osobą, a jak go dopadłem na parkingu, to na moje pytanie: - Czy ty jesteś ten Loch?

On wyparł się sam siebie, jak Piotr zaparł się Jezusa i spierdolił na skuterku, a ja nie mogłem ustalić czy to jest on, bo widziałem go raz w życiu. Spotkałem go powtórnie za dwa tygodnie, ale wtedy miałem już utrwalony obraz pamięciowy sprawcy i „on” wytłumaczył się, że wyparcie się własnej osoby było spowodowane przeze mnie pomyleniem jednej samogłoski występującej w jego nazwisku…

I powiedzcie mi, kurwa, że on ma mózg ludzki, ni chuja! Jest nosicielem „mudzkiego lózga”.

    Albo taki Andrzej Motyl… no niby też ma ludzki mózg, a jadę sobie rowerem przez Dołżycę i widzę jak najebany kradnie Robertowi na tartaku deski, i wynosi je w krzaki. Zatrzymuję się i mówię doń uprzejmie:

- Odnieś te dechy na miejsce, bo jak zejdę z tego rowera i ci przypierdolę jakąś kantówką, to ci się naprawi ten „mudzki lózg!”

    Albo taki Tadek Zgrzewka, co to uciął piła motorową gałąź, o którą oparł drabinę, na której stał i złamał sobie nogę w kolanie. I niech mi ktoś powie, że on ma mózg ludzki, ni chuja! Ewidentnie jest nosicielem „mudzkiego rózga”.

Oto wielkiej abstrakcji trzeba by pojąć funkcjonowanie ludzkiego mózgu, bądź „mudzkiego lózga”.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R