Moja wielka wina

 

            Przechodząc obok świątyni z pod znaku rzymskiego krzyża słyszę z głośników przytwierdzonych do ściany: „moja wielka wina, moja wielka wina”- chór głosów zgodnie indoktrynuje się nawzajem, że maja jakąś taką wielką winę. Przeraża mnie taki styl wmawiania sobie tego grzechu i tych win, ciekawe, co na to dzieci, które mechanicznie to powtarzają i kodują jakieś kretyńskie poczucie winy względem biednego trupa Jezusa. Mijam ten chorał zgodnych głosów i spotykam Bafla:

- Słyszysz- mówię doń-, za co Ci ludzie kajają się z tą winą?

- A chuj wie- krótko odparł teolog Baflo.

Rzadko się zgadzam z Baflusiem, ale tym razem popieram go w całości, bo chuj wie, za co ta cala wyjebana wina.

Tym starym to już w mózgach nie pomiesza zbytnio, ale żal mi tych bachorów, bo jakaż to ich wielka wina, chyba tylko taka, że dali się zaciągnąć do tej smętnej świątyni.

Powrót

                                                                                                                                                  R