M jak masło
Przez przypadek omsknęła mi się dłoń na pilocie do urządzenia przekazującego obraz na odległość i wyświetlił mi się program, który zapodaje seriale, w związku z tym, że byłem pijany i nie chciało mi się szukać innych kanałów, które wpuszczałyby mnie w kanał postanowiłem się zaciąć i wytrzymać jeden odcinek „M jak miłość”. Po obejrzeniu połowy tego czegoś z przerażenia wytrzeźwiałem, dotarło do mnie, że to jest właśnie to, jebane filmoroby hollywoodzkie wymyślają jakieś pojebane scenariusze, a tu, proszę: prosta rzecz o życiu, a cieszy, cieszy zajebiście! Natychmiast postanowiłem pójść tym tropem i spłodzić coś tak genialnego jak ten obraz, który miałem przed oczyma. Chwyciłem długopis i do dzieła. Mój tytuł to: „M jak masło”.
Drogi czytelniku, jeśli już leżysz pijany wygodnie na kanapie, to posłuchaj. A było tak:
Przyszła Kryśka do sklepu na dole, tego, co to go prowadziła gruba Baśka. Kryśka była chytrym, brzydkim babsztylem, co to o pięć groszy by zabić mogła. I ta Kryśka wzięła w dłoń masło osełkowe, a obok leżało prawie takie samo masło, tylko było napisane na papierze: „Mix masłowy”, ale takim drobnym druczkiem, to było napisane i z palpitacją serca Krycha odkryła, że to masło osełkowe kosztuje siedem dziewięćdziesiąt dziewięć, a ten mix masłowy trzy czterdzieści pięć. To ta szczwana Krycha schowała się za półkę z makaronami i wymieniła te papierki, i sprytnie jej się to udało, i tak, co dwa dni systematycznie kroiła grubą Baśkę na cztery złote, czterdzieści cztery grosze, a właściwie nie ją, tylko klienta, który kupował później mix masłowy, a płacił na masło osełkowe i wyobraźcie sobie, że do dzisiaj się to nie wydało, a dlatego tylko, że siła słowa pisanego jest straszliwa i jak czytasz, że jesz masło osełkowe, to tak ci ono smakuje, ale jeśli jest na świecie sprawiedliwość, to tą chytrą Kaśkę pokara kiedyś cholesterolem….
Koniec odcinka pierwszego, do zobaczenia w odcinku 1466….
R