Krwawe pióra

 

         Ludzie dokonują wyborów, podobno tę możliwość dał im diabeł i jest do dzisiaj najbardziej skuteczny czartowski oręż. Patrzymy się z boku na wybory wszystkich ludzi i się im dziwimy, myślimy sobie- przecież ja bym zrobił zupełnie inaczej, wydają nam się te wybory tych innych ludzi za egzotyczne i odległe od naszego sposobu rozumowania. Ale kto poznał Chodora Adama ze wsi Cisna tego już nic nie zdziwi, bo on jest mistrzem podejmowania wyborów jak najbardziej absurdalnych, niepodlegających żadnym logicznym schematom, można powiedzieć, że są to wybory wyjebane w kosmos. Chodor na własne życzenie został bezdomnym sprzedając swe mieszkanie za długi czynszowe, Chodor na własne życzenie został bezrobotnym oszukując wszystkich kolejnych pracodawców w tym i mnie. Chodor na własne życzenie został tym, czym jest, czyli Chodorem. Z jego życiorysu można by skonstruować porządną pracę magisterską pod tytułem: „Historia niekończącej się autodestrukcji własnej osoby”. Zdaje się, że Adama przyciągają wszelkie sytuacje, w których może sobie osobiście bardzo zaszkodzić, może prowadzi jakieś doświadczenie rozłożone w czasie ile może człowiek sam sobie osobiście zrobić krzywdy. Ma on przy tym jedną piękną cechę świadczącą jednak o jakimś pierwiastku optymizmu. Zawsze po kolejnej klęsce winny jest ktoś z zewnątrz, nigdy on. Tak sobie to wymyślił, że podstawia sobie nogę osobiście a jak się wyjebie na ryj to twierdzi, że to Tadek mu zrobił. Może po prostu jego świat wewnętrzny jest gęściej zaludniony niż nasz. Jego świństwa poczynione innym wychodzą na światło dzienne z opóźnieniem, wypływają na wierzch jak olej skalny nad brzegiem Sanu. Po latach wielu dowiedziałem się w przypływie szczerości Adamowej, że kradł mi szczupaki ze stawu w spółce ze „Ślązakiem”, który przyjeżdżał na wakacje do Cisnej. Wszystko mu zapomnę i wybaczę, ale tych szczupaków kurwa Nigdy. Wczoraj wypłynął następny szlam Chodora. Staszek były współpracownik Adama po pracy przychodzi na dwa browary tak dla lepszego spania. Zgadaliśmy się coś o Chodorze i Staszek opowiedział mi historię o dwóch lisach szczwanych jeden na imię miał Chodor a drugi Kaktus. Pracując jeszcze u Tadka Chodor był opiekunem kurnika, karmił wypuszczał i zamykał kury i codziennie meldował pracodawcy:

- Znowu był lis, pióra są przy płocie.

A Staszek, jako człek ze wsi, co to i na żurku i na zbożu i na lisie się zna rzekł:

-To chodź pokarz te pióra.

Chodor zaprowadził Tadka i Staszka na miejsce domniemanej zbrodni, Staszek przeanalizował ślady i materiały dowodowe i po chwili stwierdził:

-Pióra powinny być krwawe.

-Jak to krwawe?- zdziwił się Chodor. Staszek wziął garść leżących piór uniósł je przed oczy Adama i stwierdził:

-Ani kropli krwi nie ma. Te pióra są podrzucone.

Komisja wyjaśniła, że Chodor wraz z kolegą Kaktusem (nie cierpię tego chuja) rozpalali codziennie ognisko przy plastikowej przyczepie turystycznej, w której pomieszkiwali i piekli na rożnie kurki. Lisy owszem grasowały, ale jeden miał na imię Chodor a drugi Kaktus. I tak to Staszek Śledczy obnażył fałsz zeznań Chodora bo kłamstwo to stała prawda Adama, bo on z krzywoprzysięstwa uczynił swą życiową konstytucję. A propo tej plastikowej przyczepy to kiedyś w styczniu przymarzły Adamowi nogi do jednej ściany i wylądował w szpitalu z odmrożeniami, bo najebany nie zamknął drzwi w nocy i rano obudził się zespolony ze swym domem.

         Myślę, że Chodor to chyba jest taki szaman indiański, co pióropusz ma na głowie w krwawe pióra, krwawe pióra własnego rozumu.

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R