Jajecznica i
śliwki w czekoladzie
(dla Wojtka
Stolarza Podłogowego i Teresy Stolarza Sufitowego)
Był czas, a w tym czasie znalazł się Wojtek i znalazła się
Teresa, była przestrzeń, a w tej przestrzeni odnalazł się Wojtek z Teresą i
byłaby się zrodziła miłość. Jedno drugiemu dogadzałoby okazywać potęgę uczucia,
a że Wojtek wielbił też jajecznicę lekko ściętą, Teresa, co ranek z gracją wielką smażyła mu jajek
kilka na skwierczącej patelni i Wojtek z lubością patrzył jak Teresa żongluje
tymi żółtkami. Teresa zaś wielbiła śliwki w czekoladzie, to Wojtek z
wzajemności uczucia kupował te delicje w sklepie z frykasami i z lubością
olbrzymią sycił swe oczy jak Teresa je wieczorem pochłaniała
i z namaszczeniem żuła i przełykała. Mijał czas i przestrzeń mijała, a z porannej
jajecznicy i wieczornych śliwek w czekoladzie rytuał się uczynił mały, co roku
porcja jajecznicy się powiększała, a i śliwek w czekoladzie przybywało, bo
jedno drugiemu udowadniało, że miłość jak bank szwajcarski wysokimi odsetkami
procentuje i doszło już do tego, że Teresa kupiła piękną pomarańczową
betoniarkę, bo na patelni się już tyle jaj nie mieściło, a i Wojtek zakupił
sprzęt takowy, bo skalkulował, że w sklepie już nie wyrobi i sam mieszał śliwki
wrzucając je łopatą z czekoladą w stupięćdziesięciolitrowej betoniarce za
stodołą. Mijał czas i przestrzeń, a Wojtek z Teresą betonowali jajecznicą i
śliwkami w czekoladzie fundamenty swej miłosnej umowy, aż przyszedł czas i
chwila takowa, że Wojtek obumarł i lekarz stwierdził zgon cholesterolowy, a i
zaraz po nim Teresa z gracją odeszła ze śliwką czekoladową w buzi niezgryzioną
i lekarz stwierdził zgon cukrzycowy, a za stodołą te dwie betoniarki
stupięćdziesięciolitrowe ziały pustymi oczodołami miłości spełnionej.
Powrót
R