Herosstratos
Świątynia płonęła nieodwracalnie, nie można było już nic uczynić by ją ocalić. Herosstratos stał na skalistym wzniesieniu gdzie zdążył zbiec przed wzburzonym tłumem i z lubością sycił się i podziwiał swe dzieło, nagle oderwał wzrok od jaśniejącej łuny i podniósł głowę w górę i gdyby ktoś mógł na niego patrzeć z nieba to zauważyłby jego płonące oczy, płonące ogniem piekielnym, płonące gniewem. Herosstratos wzniósł pięść w górę i wykrzyczał:
- Teraz już mam pewność, że istniejecie. Teraz już to wiem wy musicie istnieć, jesteście mi potrzebni jak nigdy indziej, teraz mogę was znienawidzić i palić wasze świątynie, teraz już, gdy wiem, że istniejecie będę to czynił...
Herosstratosa pojmano i zawleczono przed trybunał, równie dobrze mogli go rozszarpać od razu, bo wszyscy wiedzieli, że jedyną karą będzie śmierć, Herosstratos też to wiedział, ale zorganizowane społeczeństwo nie może przystać na lincz, umowa wielu ludzi ustanowiła to prawo, podług którego imienia należało rozpatrzyć tę wielką zbrodnię przeciw bogom, bo nikt jeszcze przed Herosstratosem nie targnął się na ich dom. Wywleczona Herosstratosa z ciemnego lochu na agorę gdzie przy wrzawie tłuszczy trzech sędziów miało orzec o jego winie.
- Czy Ty jesteś człowiekiem o imieniu Herosstratos? Któryś to targnął się na świątynie?- zapytał pierwszy sędzia.
- Tak, jam jest Herosstratos pogromca bogów.
- Nie bluźnij- rzekł drugi sędzia i dodał- czy to Ty jesteś tym człowiekiem, który rozgadywał wszem, e bogów nie ma?
- Jam to jest- przyznał się Herosstratos.
- Czy to Ty jesteś ten, który postradał dziecię- zapytał trzeci sędzia.
- Jam to jest- potwierdził.
- Jak to uczyniłeś, że nie wierzyłeś w bogów i bluźniłeś a dzisiaj rzuciłbyś się w ogień gdyby znalazł się taki drugi jak Ty i rozgłaszał, że bogów nie ma?- zapytał pierwszy sędzia.
- Nie miałem wyboru, gdybym nie uwierzył w bogów, kiedy zabrali mi moje dziecko zostałbym sam ze swoją nienawiścią i bólem. To oni mnie zmusilibym w nich uwierzył, teraz już wierzę mocno, wierzę po to bym mógł im odpłacić tym samym, co od nich otrzymałem, będę palił ich świątyni ich posągi.
- Czy wiesz, co grozi Ci za twe czyny?- Zapytał trzeci sędzia
Herosstratos milczał chwilę, po czym odezwał się:
- Tak, jest mi to wiadome. Wyślecie mnie do nikąd, do bogów bym mógł z nimi walczyć, bym mógł ich zgładzić.
Herosstratosa osądzono i powiedziono na miejsce kaźni, gdzie na świętej skale kat miał roztrzaskać mu czaszkę brązowym młotem. Przed tym jak uklęknął przed kamieniem kaźni rzekł do tłumu:
- Słuchajcie mnie, oto mówię ja- Herosstratos, wierzcie w bogów, bo cokolwiek wam się przydarzy nie będziecie musieli nosić nienawiści i gniewu tylko w sobie, będziecie mogli część tego daru od nich, od tych bogów oddać im, tak jak ja to uczyniłem. Dzisiaj udaję się do ich złotych pałaców odebrać swoje dziecko. Powtarzam wam po wielokroć wierzcie w nich w swoich bogów...
I kiedy kat roztrzaskał czaszkę skazańcowi tłum stał jeszcze chwilę w milczeniu i tak też się rozszedł do swych domów, słychać było tylko szuranie skórzanych sandałów a krew Herosstratosa bębniła kroplami ze skały: kap, kap, kap...
R