Gdzie idziesz? Do kościoła?

 

- Gdzie idziesz? Do kościoła? – usłyszałem jak grom z nocnego nieba wracając o drugiej w nocy z Siekiery. To było właśnie na wysokości ciśniańskiej świątyni. W pierwszym momencie pomyślałem sobie, że to bóg się wkurwił na mnie maksymalnie i osobiście do mnie przemówił, ale gdy spojrzałem w górę w stronę parkingu przed urzędem gminy ujrzałem tam znajomą mi już panią, która stratowała drzwi wejściowe w Siekierezadzie, właściwie rzuciła nią na nie potworna siła bezwładności i wyłamała je na amen.

- Idę do domu – odpowiedziałem oschle.

- Pomóż mi – dosłyszałem błagalny lament.

- A co się stało? – zapytałem żeby ten bóg, co mieszka w tym domu naprzeciw gminy słyszał, że jednak coś tam robię.

- Zgubiłam się – głos określił z ciemności położenie całego ciała, w którym ten głos aktualnie przebywał.

- Gdzie mieszkasz? Podprowadzę cię – zaproponowałem.

- W Andrzejówce – powiedziała pani.

Nie wiedziałem, co za chuj ta Andrzejówka, bo ludzie namnożyli coraz to, co nowego i nikt już we wsi nie wie, co jest co.

- Może Szymkówka? – pytam.

- Nie, Andrzejówka – uporczywie trzyma się swej wersji pani.

W ostateczności skończyło się tym, że pani trafiła na GOPR, który uruchomił alarmowo poszukiwanie miejsca zamieszkania pani i okazało się, że ta cała Andrzejówka to pokoje u Ani. No, teraz to i ja kurwa będę wiedział. Na drugi dzień pani mająca tendencję do gubienia się w mroku pojawiła się w Siekierze gdzie oczekiwał na nią portfel i Szaman klejący już drzwi, które stratowała. Pani rozliczyła się przykładnie, przyznaję niszczyciel zachował się godnie i nie dyskutował, rozstaliśmy się w miłej atmosferze. Wracając tego samego dnia do domu pomyślałem sobie na wysokości kościoła:

- Kurwa, dobrze, że to nie bóg do mnie przemówił, bo miałbym dylemat.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R