Dzienniki Gwiazdowe Staszka Lima

 

Staszek miał zawsze pod okiem limo, nie pamiętam go w innym stanie, jak z tymi czarnymi i sinymi cieniami wokół oczu. Jakby miał tam dwie połówki przekrojonego, zepsutego ziemniaka. Często kolory te pochodziły od wpierdol, a często od wyjebania się i zderzenia z Matką Ziemią. W związku z powyższym pozyskał ksywę Staszek Limo. Najeżany codziennie od świtania do świtania wlewał w siebie płyny aktywizujące umysł i ciało, a w międzyczasie pozyskiwał nowe lima. Zamykając „siekierę” zawsze robię obchód obiektu wraz ze swoim psem – Bregiem. Z tyłu przy siatce ogrodzeniowej pies poszturchiwał nosem jakiś spory obiekt. Podszedłem i zobaczyłem Staszka, jak bezradnie zasłaniał twarz dłońmi przed dość długim jęzorem Brega, odpędziłem czworonoga i zadałem pytanie:

-Co robisz? Pomóc Ci wstać?

-Nie, nie trzeba. Tak sobie leżę i patrzę w gwiazdy – odpowiedział.

Spojrzałem w nieboskłon. Rzeczywiście było, na co patrzeć, na morzu czerni iskrzyły się miliony światełek, jak robaczki świętojańskie w czerwcu, mnogość tego była wielka, im dłużej się patrzyło, tym wydawało się jaśniej.

Staszek Limo nie podnosząc się z ziemi jął analizować konstelacje:

-Patrz, tam na lewo od tej mrugającej gwiazdy jest gwiazdozbiór Oriona, wczoraj widziałem roje meteorytów, a jak się patrzę dłużej w drogę mleczną, to tak jakby mi wszystko wiruje, jakby mi się włączył świetlisty wentylator w głowie.

Zadzierając głowę w kosmos poczułem czar tych wielkich odległości, tych milionów innych światów i ich samotność. 

-Nie czujesz się tutaj Staszek zagubiony? Bo jak ja dłużej patrzę w tę otchłań to mam takie poczucie. – stwierdziłem na głos stan swych emocji.

-Co Ty, kosmos jest przyjazny, prawdopodobnie my stamtąd przybyliśmy, tzn. jakieś białkowe zalążki. – Staszek dokonał korekty swojego wywodu.

-Skąd to wiesz? – zapytałem.

-Oglądałem program z Higginsem – z tym niepełnosprawnym fizycznie geniuszem.

Pies szturchał mnie nosem, niecierpliwiąc się już niezmiernie. Znudziło mu się już oblizywanie Staszka, ja też miałem już iść, chociaż fajnie było kontemplować z nim ten bezmiar gwiezdnej odysei. Na pożegnanie poradziłem Staszkowi:

-Kurwa, powinieneś prowadzić dzienniki gwiazdowe, dzienniki gwiazdowe Staszka Lima…

 

Powrót

                                                                                                                                                  R