Dwie rzeczy

 

"Są dwie rzeczy, które napełniają duszę podziwem i czcią, niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie"

Immanuel Kant

 

To twierdzenie filozoficzne usłyszał Baflo z telewizora przebudziwszy się o drugiej w nocy by zaczerpnąć odrobinę wina z kartonu, każdy zawodowiec spożywający trunki musi znać pierwszą, najważniejszą zasadę alkoholika: zostaw sobie coś na noc, bo jak się obudzisz o suchym pysku i nie znajdziesz niczego, to lęki cię zajebią. Pomny na przykre doświadczenie z przeszłości Baflo skrupulatnie pamięta o chomikowaniu części zapasów na długą noc, to takie first aid. Przelał dobrą szklanę wina z kartonu w siebie i padł na swe łoże, by wrócić do krainy snów baflowych, a telewizor gadał: "są dwie rzeczy, które napełniają duszę podziwem i czcią, niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie".

I nie wiedzieć czy na jawie, czy we śnie - chyba tak trochę na pograniczu tych światów - Baflo chwycił się jak ryba na haczyk i tam gdzie u wszystkich ludzi jest mózg, a u Bafla nie wiadomo co tam jest, to w tamtym miejscu zaczęło dziać się coś dziwnego, chyba otworzył się przypadkowym trafem jakiś czakram świadomości i narodziła się myśl i ubrała swą ideę w słowa:

- No kurwa, nieba gwiaździstego to ja mam w Cisnej w chuj, ale co to to drugie?

Baflo nie wiedząc o tym wciągnął się jak sardynka do puszki w filozofię, bo zadawanie sobie pytań to podstawa tej nauki. Objawił mu się szykownie odziany jegomość skłonił się i przedstawił:

- Jam jest Immanuel Kant.

- Czego chcesz? Wina już nie mam nie podzielę się, bo mam wyliczone do rana - złożył asertywną deklarację Baflo.

- Ja nie w tej sprawie, chciałem waszmości pomóc i odpowiedzieć na to drugie dotyczące moralności, moralność panie Baflo to jest ten niepokój, który odczuwałeś pan sprzedając krzyż okolicznościowy babki z pielgrzymki, który wisi teraz w Siekierezadzie, moralność to jest obowiązek względem siebie i innych, a zarazem piękno wynikające z jego czynienia, ono rozświetla czerń duszy jak te gwiazdy rozświetlają ciemną drogę, gdy pan wracasz z Siekierezady najebany...

- Ale co mi kurwa z tego rozważania panie Kancie, ja mam swoje problemy, ja rano mam takiego wyjebanego kaca, że nawet w dzień widzę te pańskie gwiazdy.

Sen rozwiał jegomości Immanuela, a Baflo utonął w jego otchłani, w otchłani myśli jego. Nazajutrz Baflo spożywał z Cypisem i Mietkiem Nożownikiem wina 1 litr karton na torach kolejki za Siekierą, zastała ich przy tym noc pełna roziskrzonych gwiazd na niebie. Baflo przerwał już i tak dość długie milcznie:

- Ale wiecie kurwa, teraz sobie przypomniałem jaki miałem dziwny sen, śniły mi się gwiazdy w chuj ich było o tak jak dzisiaj i jakiś gość przyszedł do mnie i pierdolił o jakimś morale czy coś tam takiego.

- Może o mortadeli - kąśliwie rzucił Cypis.

- Nie, o morale, że niby gwiazdy nie mogą być bez tego morału, jakoś tak to było - kontynuował Baflo i spojrzał smutnie a tęskno w gwiazdy świecące w mroku kosmosu i czuł wyraźnie, że z niebem jest wszystko w porządku, ale z jego duszą nie i prześladował go ten krzyż okolicznościowy babki sprzedany za dwa wina i Baflo czuł się tak jak kanapka z mortadelą bez musztardy, Baflowi wyraźnie czegoś brakowało, chyba tego morału...

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R