Duch miasta

 

            Na początku lipca wybrałem się do Krakowa po moją Rosemary, która pobiera w tej aglomeracji nauki wszelakie (z naciskiem na: wszelakie). To skupisko miliona ludzi zwane miastem jest dla mnie nie do zaakceptowania, czuję się w tych murach jak zwierz złapany w pułapkę. Potrzebna mi jest, na co dzień przestrzeń przyrody, przestrzeń bez ludzi, źle się czuję spotykając i potykając się, co chwila o jakąś ludzką istotę. Przez dwa dni obserwowałem jak Rosemary współpracuje z klaczą o imieniu Enjoy i dzielnie pokonują przeszkody na końsko- ludzkich zawodach. Byliśmy w kinie na dwóch dziełach filmowych, ale najbardziej utkwiła mi w pamięci pani obserwowana przeze mnie na przystanku tramwajowym, późną, nocną porą. Z nieba siąpił ciepły deszcz, starsza pani schroniła się pod dach pleksi- glassowego przystanku, położyła w kącie dwie szmaciane torby wypchane reklamówkami a w każdej coś było upchane, na stopach miała tenisówki i cały czas nerwowo grzebała w tych torbach, przekładając coś i segregując nieustannie wyciągnęła szmatkę z jednej z reklamówek i zaczęła nią wycierać metalowe barierki. W jej zachowaniu było coś hipnotyzującego, starała się porządkować wokół siebie przestrzeń. W całym ewidentnym jej szaleństwie przebłyskiwało światełko logiki postępowania. Nie zwracając uwagi na innych ludzi, czuła się w tym przystanku jak w swoim domu. Tutaj coś wytarła, tam przestawiła, usiadła na chwilę, później wstała i podreptała w drugi kąt przystanku. Obserwując ją wyobraziłem sobie, że to ona jest tym szalonym duchem miasta, próbującym okiełznać tę energię, próbującą zapanować nad chaosem. Ta stara kobieta jawiła mi się tak jak to miasto: wielce biedne, ta bieda nie ma wymiaru braku materii, jest raczej jak ta bieda Wojtka Stolarza Podłogowego, który materialnie jest uposażony dobrze, a bieda jego wynika z niemożności okiełznania chaosu wewnętrznego. Stałem przed tym teatrem jednego aktora na scenie przystanku tramwajowego i myślałem sobie pod baldachimem tego nocnego, płaczącego nieba:

 

Biedne jest to miasto…

Biedny jest duch tego miasta…

 

Powrót

                                                                                                                                                  R