Deszcz w Cisnej

 

         Patrzę przez okno z widokiem na staw i nie mogę oderwać oczu od deszczu, który bębni o taflę wody, pada już dwa dni i człowiek ma poczucie takiego ładnego dziecinnego bezpieczeństwa i spokoju jakby ten deszcz powodował, że nikt cię nie będzie niepokoił i nawet sama śmierć nie idzie w deszczu po istnienia, bo ona też siedzi w swoim domu i hipnotycznie wpatruje się w strugi deszczu bębniącego o taflę wody. Woda w rzece Solince wezbrana i mętna a człowiek ma poczucie takiej czystości jakby ten deszcz obmywał duszę z brudu i kurzu, jakby ten deszcz był nawet rozejmem pomiędzy życiem a śmiercią. Nie nikt nie umiera w czasie deszczu, bo śmierć siedzi wówczas w swoim domu i hipnotycznie wpatruje się w góry zasnute szarością wilgoci, bo śmierć w czasie deszczu podziwia życie i bębnią krople wody o blaszany dach, nie to Ona kościstymi palcami wybija rytm tego sączącego się spokoju. I szurają gałęzie szargane wiatrem o szyby domu, nie to Ona ostrzy swą kosę szarym kamieniem z rzeki Solinki.

         Patrzę przez okno z widokiem nad staw i nie mogę oderwać oczu od…

 

Powrót

                                                                                                                                                  R