Charakterni
Kilka dni pod koniec listopada przebywałem poza piękną przestrzenią Bieszczadów. Górną granicą rozłąki z moją wsią jest pięć dni, później zaczynam tęsknić boleśnie za swoim światem. Wreszcie powracam, a nocne niebo nad Cisną wita mnie białym okiem księżycowego cyklopa, idąc do domu zatrzymuję się chwilę na łąkach i wpatruję się w to ślepie i przychodzi mi na myśl, że świat mój składa się z wielu dogmatów, które ktoś mi przekazał, a ja w nie wierzę. O choćby ten księżyc, pewnie sam bym tego nigdy nie zbadał, że to satelita Ziemi, bo wiedza moja matematyczna i fizyczna mizerna i pewnie bym spekulował, że to wylot jakiejś kiszki wszechświata, która wypróżnia się na Ziemię czyś tam, co zeżarła w kosmosie. Ruszam w kierunku domu i myślę o tych dogmatach i jestem podejrzliwy cóż też w nich się skrywa i na ile są prawdziwe, i wkrada się we mnie jakieś smutne zwątpienie i wówczas przypominają mi się ci mędrcy z torów kolejki za Siekierezadą, którzy są tak charakterni trzymając się swego, i wydaje się świat ich bardzo skonsolidowany i postanowiłem nazajutrz iść do nich zapytać się czy oni nigdy nie wątpią w świat i swoje życie. Nazajutrz zapytałem i usłyszałem odpowiedź:
- Nie, my tylko sobie tu pijemy.
I znowu mam pewne wątpliwości, bo tak coś podejrzewam, że to są zakamuflowani bogowie sterujący naszym życiem i oni sobie siedzą na tych torach i wpływają na nasze istnienie, trochę mi ryło Bafla do boskości nie pasuje, ale nic nie wiadomo, bo jak wiemy bóg zajebiście się kamufluje...
R