Bieszczady
miodem płynące
Po tym zakonnym, surowym istnieniu w murach zimy zostaliśmy
uwolnieni przez Joannę wiosenną, bynajmniej nie dziewicę wręcz przeciwnie
Joannę brzemienną wszystkim – słońcem, ciepłym wiatrem, błękitnym niebem,
niepoliczalnymi odcieniami zieleni. Te szarości i biel mroźnych dni wydają się
jakby zaczerpnięte z zamierzchłych opowieści jakbyśmy ich nie doświadczyli
nigdy, jakby były tylko krótkim, zimnym snem. To dzisiejsze wszechogarniające
szaleństwo jawi się jakby Bieszczady całe miodem płynęły. Knieć błotna strugami
żółtymi płynie, mniszki lekarskie wylewają się na pobocza jak wezbrany
słoneczny strumień, lasy pęcznieją słodką zielenią i tych odcieni jest tyle. Że
zmysły popadają w szaleństwo i zbłądzenie. Po tym postnym, pustelno-zimowym
jadle dla oczu dzisiaj misa Bieszczad miodem się przepełnia. Oto czas obfitości
i nadmiaru wszystkiego. Rzeka Solinka i Wetlinka niesie zapach niedźwiedziego
czosnku wymieszany z rześkością chłodnej wody, nad łąkami zawisły motyle jakby
były głównym elementem zdobniczym tych puszystych dywanów, a wokół nich roją
się i brzęczą wodospadami dźwięków pszczoły i inne owady, uwijają się
pracowicie na żeglujących baldachimach kwitnących grusz i jabłoni, oto
Bieszczady miodem płynące, wszystko jest oblepione tą słodyczą to, co widzisz
jest słodkie, to, co czujesz jest słodkie, to, co dotykasz jest słodkie. Oto
całe Bieszczady jedną wielką barcią miodem przepełnione przez pracowite słońce,
oto szaleństwo słodyczy dla zmysłów wszelakich.
Bieszczady
miodem płynące.
R