Adoptowany syn Bezpierduła
Ukrytyw garażu Siekierezady patrzę jak Marek, Co Nie Robi Nic Najbogatszy Człowiek w Bieszczadach siedzi na torach kolejki wąskotorowej w nieodłącznym kapelusiku na głowie. Marek zdaje się podziwia piękno majowego dnia, od czasu do czasu drapie się po łydce, bo jak twierdzi Mietek Nożownik „chuj egzemę ma od nierobienia nic”. Po chwili wstaje i przygarbiony tupta w kierunku Cisnej. Cały czas kołatało mi się w głowie to skojarzenie, że widzę Pezexa ojca Marka a nie jego. Przy końcu swojego bytu na tym ziemskim padole Pezex tak samo truchtał przygarbiony, często się zatrzymując. Oj biada Markowi i biada nam, bo wcześniej czy później stajemy się nieuchronnie swoimi rodzicami. Marka najbogatszym człowiekiem w Bieszczadach uczynił Andrzej Bezpierduł zawierając z nim transakcję z ratalną płatnością za ziemię i w wyniku tego biznesu Markowi „ściana daje” półtora tysiąca miesięcznie. Marek twierdzi, że to jest jego emerytura i odszkodowanie od ojca Pezexa za niegodziwe w dzieciństwie traktowanie, a koledzy Marka śmieją się, że Bezpierduł adoptował Marka z góry przyjmując, że będzie to syn marnotrawny. Patrzę jak Marek zgarbiony tupta, co chwilę przystając i wydaje mi się, że przed nim idzie jego ojciec Pezex i razem idą w kierunku Ciśniańskiego cmentarza. I tak już długa ksywa Marka uczyniła się jeszcze dłuższą: Marek, Co Nie Robi Nic Najbogatszy Człowiek w Bieszczadach Adoptowany Syn Bezpierduła.
R