Wyrok sądu wysokiego
Wyrok sądu brzmi jednoznacznie. Podsądni Mietek Nożownik, Janek Raper, Ksiądz, Andrzej Motyl i Tadek Orangutan mają usunąć się z rodzinnej posiadłości na Dołżycy na rzecz ich brata Zbyszka Marudy. Jest koniec listopada i patrząc o świcie na cudownie oszronione świerkowe gałęzie za oknami mojego domostwa wzbiera we mnie żal, że Mietek i jego bracia muszą opuścić swój domek. Tadek Orangutan podjął wszakże już wcześniej próbę usamodzielnienia się pomieszkując pod mostem kolejki wąskotorowej, Andrzej Motyl zaś w opuszczonym pojeździe marki nysa, koloru niebieskiego, który zaparkowany jest na składnicy przed „Czesiem”. We wsi mamy teraz sześć opuszczonych istot - pies pani Olszewskiej i pięciu braci Szu. Przy czym psa opuścił człowiek z przyczyn losowych, a człowieków z Dołżycy opuścił dom. Jeśli chodzi o Tadka Orangutana to się nie martwię, weźmie go do siebie Wojtek Stolarz Podłogowy, o Janka Rapera też jestem spokojny, bo posiada on moc nie zamarzania. Kiedyś w styczniu wnieśli go do Siekierezady turyści, którzy nadepnęli na niego w zaspie śniegu przy moście, a wnieśli go żeby sobie rozmarzł. Sam widziałem, był sztywny i można było go zgiąć w drzwiach, a po pół godzinie odtajał. Ale reszta, co oni biedni zrobią? Może ktoś się zlituje, oni mają takie ładne pyszczki, a ten pies pani Olszewskiej jest w biało-czarne łatki. Listopad ściska się już z grudniem, oj biada, oj biada bezdomnym z Dołżycy, tylko modlić się o śnieżną zimę to igloo sobie wybudują.
R