Wszystko minie


Stary Bartłomiej siedział na ławie oparty plecami o ścianę swego domostwa. Opatulony w gruby, barani płaszcz podpierał sobą swoje stare domostwo, a ono podpierało jego starość. Koniec stycznia to może nie jest najlepszy czas, by przesiadywać przed chałupą, ale tak coś go naszło żeby siąść w spokoju i popatrzeć się na świat. Konie za ogrodzeniem z żerdzi cierpliwie szczypały siano, które im przed chwilą zrzucił z brogu. Pies zaczepiał najmniejszego hucuła, ale ten nic sobie z tego nie robił. Stary Bartłomiej rzekł na głos:

- Wszystko minie.

Na chwilę jego wzrok przykuła sójka, która usiadła przy psiej misce i wydłubywała z niej resztki kaszy. Jej mieniące się kolorami pióra wdarły się w tą styczniową starość jakby nie były z tego dzisiejszego świata. Stary Bartłomiej szepnął:

- Wszystko minie.

Nad uśpionymi bielą śniegu łąkami zasnuła się mgła, sączyła się z nieba od rana leniwie mżawką, góry ukryły się w oparach pełnych spokoju i zadumy jakże bliskich temu staremu człowiekowi. Stary Bartłomiej z łagodnie utkwionym wzrokiem sięgającym w głąb tej tajemniczej oćmy spowijającej jego świat rzekł:

- Wszystko minie.

Posiadywał jeszcze chwilę oparty o swoją starą chałupę po czym wstał i ruszył w kierunku ganku, by dostać się do ciepłej izby, w której na płycie kuchennej buzował parą czajnik ukraszony w czerwone maki i nie słyszał już nikt, by powtórzył to zdanie, ale cała jego postać wyrażała tą treść i nie trzeba było słów, bo to było nieuchronnie wiadome, że WSZYSTKO MINIE.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R