Wakacje
Oto dobrnęliśmy do tego pięknego czasu, wakacje nastąpiły i zagarnęły nas w kierat zapierdalania. Bachory buszują po wsi podniecone wolnością, też tak kiedyś robiłem. Cudowny to był czas, wydawało mi się wówczas, że nigdy nie będę pojebanym dorosłym, a nawet miałem stu procentowe przekonanie, że dorosłość nie istnieje, bo byłoby to głupie (trochę z tego zostało mi do dzisiaj). Trawy wybujałe kołyszą swymi łbami, derkacze drą się w niebo głosy rozdzierając ciszę nocy na strzępy. Menele mają owocne żniwa na turystach, dobrobyt i sytość przelewa się z dzbana obfitości na każdym kroku, tylko ten biedny Bafluś na odwykaniu od substancji, zamknięty tam bez udziału własnej woli nie może się z nami radować tymi szczodrymi darami. Wojtek stolarz podłogowy odcięty od środka pedałowego – lokomocji nie ma na czym uciekać, bo roweru jeszcze Róża nie odesłała z Krakowa, a ja jej nie przynaglam, mówiąc:
-Jeździj sobie dziecko dla zdrowotności! A Wojtek niech ucieka w nanożnym środku lokomocji.
Ale tego mu chyba też nie odesłali.
Ładnie
jest wokół naszej wiochy i w niej samej. Rzeka Solinka szemrze swe
mantry, a z mostu Marek Co Nie Robi Nic Najbogatszy Człowiek W
Bieszczadach Adoptowany Syn Bezpierdóła obserwuje spławiające się w
głębince klenie. Cypis Co Nie Robi Absolutnie Nic polewa
sprawiedliwie wino do plastikowego kubka i podaje Raperowi, za
siekierą Brego leży na swojej służbowej kanapie i patrzy pełen
spokoju jak prawdziwy filozof na to cudne przemijanie letniego czasu,
czasu zdaje się już utraconego, wymykającego się z dłoni…
Szary
pies zdaje się mówić swym dostojnym patrzeniem:
- Człowieki oto
wasza teraźniejszość, wasza wielka ułuda istnienia…
R