Upadek redaktora
Czerwcowy weekend, ludzie przybyli do Cisnej wypłukać z siebie wielkomiejską ideologię, kultywowanie egoizmu własnego i zapomnieć choć na chwilę o obowiązku zapierdalania na ukochaną ojczyznę co to nosi Ona konkretne imiona ministrów aferzystów. Bratają się, swawolą, tańcują i chleją. Redaktor Nowak aktywnie uczestniczy w tym procederze. Na trzeci dzień odpada od peletonu i jego wymówką by się zmyć jest zawsze kwestia:
- Idę na górę się spokojnie wysrać.
Drobi wówczas kroczki tak jak mały chłopczyk co to już rzeczywiście popuszcza w majciory i pakuje się za bar by przejść, ale źle coś skalkulował i jak się nie wyjebie, że aż miło jęknęły deski podestu barmańskiego. Reaguję natychmiast wrzeszcząc do dziecka Rose Mary:
- Róża dawaj! Rób szybko zdjęcie będzie do naszego brukowego Facebooka.
Jak to Nowak usłyszał mimo skrajnego najebania zębami, pazurami i czort wie jeszcze czym, bo na pewno nie siłą woli, wspiął się po boazerii i spierdolił na górę.
Kurwa nie zdążyliśmy, a byłby taki zajebisty materiał - upadek redaktora.
R