Świadkowie moich chwil
Uprawiam zawzięcie i z wielką pasją swój nałóg - kręcę sobie na rowerze i czuję się wówczas wolną istotą, podziwiam sobie świat, chłonę go i umacniam z nim więzi. Ostatni tydzień września płynie pogodnym czasem, nade mną żurawie żeglują w odmętach nieba i słychać ich poruszający duszę zew, rozlega się on smutkiem i jesienna nostalgią. Zadzieram w górę głowę i śledzę ten klucz uporządkowanej rozpaczy i mówię do tych ptaków:
- Wy jesteście świadkami moich chwil.
Kręcę dalej przez zagubione wsie, których życie zatrzymało się siedemdziesiąt lat temu i zachwycam się majestatem jesionów nad brzegiem rzeki Wetlinki, mówię do tych starców:
- Wy jesteście świadkami moich chwil.
Kręcę przez Zawój, po lewej stronie gęste młodniki wabią mój wzrok, mówię do tej młodzieży:
- Wy jesteście świadkami moich chwil.
Docieram przed Buk, tam za mostem na drogę wyszedł niedźwiedź, zatrzymuję się i czekam co uczyni. Patrzy się na mnie i chyba czeka co ja uczynię, po czym rusza w bok, widzę jak przechodzi przez rzekę i jeszcze raz się ogląda, mówię do niego:
- Ty jesteś świadkiem moich chwil.
Kręcę dalej i jestem napełniony bo wiem, że przed sądem ostatecznym mogę się powołać na świadków moich chwil i żaden boski prokurator nie zarzuci mi, że nie kochałem swoich chwil.
R