Śmierć pstrąga tęczowego
Co bardziej wrażliwi niech tego tez w ogóle nie czytają, bo opisy będą tu jeszcze drastyczniejsze niż w przypadku śmierci karpia, a dzieciom to w ogóle kazać spierdalać, bo się zajebiście nastraszą. Po spuszczeniu i osuszeniu stawu przy Siekierezadzie wyłowiliśmy około 20 szczupaków. Niektórzy, a nie będę wytykał ich palcami mówili:
- Daj im w łeb i się je zje.
Ale ja spojrzałem tym rybom w oczy i ujrzałem w nich tą zaciętość istnienia i chęć życia więc przechowałem je w małym bajorze przy domu do czasu napełnienia dużego stawu. Po trzech miesiącach mogły wrócić już do swojego domu. By szczupak mógł żyć płoć musi umierać. Nałowiliśmy u Sławka w stawach pstrągowych dużo płoci, zapakowaliśmy je do beczki i przywieźliśmy je ze świadomością, że skazujemy je na nieciekawy los do stawu przy Siekierezadzie. Sławek dorzucił dwa pstrągi tęczowe mówiąc:
- Zobaczcie na próbę czy będą tam żyć.
Przyjechaliśmy do Cisnej i przechyliłem z Darkiem, który mi pomagał beczkę z zawartością nad brzegiem stawu, płocie oraz te dwa pstrągi ruszyły zwiedzać nowy dom. Jeden z tych pstrągów z przyczyny niedotlenienia trochę niemrawo pływał i błyskał swym bokiem w toń wody i to mu się nie przysłużyło. Z szuwarów pomknęła w jego kierunku torpeda i po sekundzie obserwowaliśmy jak szczupak dumnie prezentuje w swym uzębionym pysku smaczną zdobycz. Zadzwoniłem od razu do Sławka i lakonicznie stwierdziłem:
- Te pstrągi nie będą tu żyć.
I miałem chwilę refleksji myśląc sobie:
- Gdybym dał w łeb szczupakom to żyłby ten pstrąg tęczowy i te płocie…
Kurwa ciągle te dramatyczne wybory wynikające z tego piekielnego daru, tej zasranej wolnej woli. Kurwa przykro mi pstrągu tęczowy ale tak wybrałem…
R