Przerażenie i objawienie


Dopóki ciało konia Emila leżało na łące przed stajnią, pozostała trójka była spokojna, najczęściej do Emila podchodził Laufer, skubał go w pęciny i popychał nozdrzami. Nie przypuszczałem, że po tym jak zwieźliśmy go z góry Horb konie popadną w takie przerażenie. Przez dwa dni nie wychodziły ze stajni, najodważniejszy hucuł stał przed i czujnie godzinami wpatrywał się w drogę, którą wywieźliśmy z Kwiatkiem Emila. Udzieliło mi się to przerażenie, bo dopóki był z nami czuliśmy się bezpieczni, matematycznie wszystko się zgadzało, teraz wszystko runęło. Położyłem się spać, przez okno długo jeszcze patrzyłem w to cudownie wygwieżdżone niebo, w to wniebowstąpienie Emila i czułem jak ciążą mi na policzkach łzy, chciałbym się pomodlić w jego intencji, ale nie znam żadnych bogów więc szepnąłem tylko w tę ciszę nocy:

- Oby te gwiazdy utkały ci ze swego światła piękny całun.

Pogrążyłem się we śnie i w nim objawił mi się koń Emil utkany z gwieździstego pyłu, mienił się i złocił tak jak jego sierść za życia w świetle słońca, połyskiwał miedzią i złotem, spłynął z niebios taki świetlisty i usłyszałem głos:

- Nie rozpaczaj. Gwiazdy utkały mi całun ze swojego światła, jestem wolny.

Aż się obudziłem z wrażenia i po chwili ból rozpaczy mi zelżał. Ten sen pomógł mi, bo Emil jest już wolny pośród gwiazd.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R