Powrót Rapera
Bezśnieżny grudzień stwarza sprzyjające warunki do ciągłej aktywności. Umówiłem się z Mietkiem Nożownikiem na pracę przy garażu Siekierezady. Mietek zjawił się o dziesiątej i ruszyliśmy do czynu. Tniemy, przybijamy, pijemy herbatę i żartujemy – jest miło. Nachylam się przy desce i wkręcam wkrętarką wkręt, Mietek klepie mnie w ramię i mówi:
- Zobacz kurwa kto przyjechał?
Odwracam się i przy ogrodzeniu widzę jakiegoś uśmiechniętego gościa. Nie poznałem go. Widząc moje wahanie odezwał się pierwszy:
- Cześć to ja Janek Raper, wróciłem.
Teraz już jestem pewien.
- Nieźle wyglądasz - i pytam - jak tam było?
- A dało wytrzymać – odpowiada skromnie.
Życzę mu najlepszego i wracam do roboty.
- Daj ognia! - krzyczy Raper do brata Mietka.
Ten podchodzi niechętnie do ogrodzenia, przypala Jaśkowi papierosa bez słowa odchodzi i dołącza do mnie. Po godzinie kończymy pracę. Siedzimy jeszcze chwilę na ławce patrząc w grudniowy zmierzch.
- Dali chujowi nową kurtkę i spodnie – mówi zajadle Mietek.
- Ładnie się prezentuje jako całokształt, bardziej wygląda jak Jasiek niż Raper. Bije z niego taka ludzka duma, że oto poradziłem sobie z grozą krat i znowu jestem wolnym człowiekiem - w myślach dziwię się dlaczego Mietek tak powierzchniowo i lakonicznie ocenił powrót swojego rodzonego brata.
Na drugi dzień z dumnego Janka nic już nie zostało, przeistoczył się w Rapera. Zajął swe służbowe stanowisko pod ciemną ścianą i nakręcił swoją katarynkę:
- Daj pan piątkę, kup pan paszteta.
Mietek jednak dobrze zauważył gdyby nie te nowe szmaty, nie byłoby wczoraj żadnej różnicy pomiędzy Jankiem a Raperem, a ja w dobrej wierze się łudziłem.
R