Polowanie na turystów


W epoce kwiecistej mego dzieciństwa turysta był określany mianem stonki. Krótko mówiąc szkodnik to był niepospolity, który wkurwiał miejscową ludność na drogach w sklepach (BO KOLEJKI SIĘ TWORZYŁY) i chleba nieraz nie starczało bo stonka zżarła. A w knajpie chłopy co to wrócili wkurwieni z lasu, bo kac jebał jeszcze bardziej się wkurwiali, bo stonka im piwo wypiła. Z perspektywy czasu widzimy, że stonka była tylko kozłem ofiarnym, a chleba i piwa nie było, bo system nie wyrabiał. Jedyną rzeczą jaka była dostępna to te igrzyska czyli wkurwianie się na biedną bogu ducha winną stonkę. Rodzice dramatycznym głosem oznajmiali dzieciom:

- Chleba dziś nie będzie, bo stonka wpierdoliła.

Bufetowa Olga w „Zaciszu” dramatycznym głosem oznajmiała spragnionym chłopom:

- Nie ma już piwa stonka wyjebała.

Nasłuchawszy się takich apokaliptycznych wizji postanowiliśmy z moim kolegą Darkiem coś z tym zrobić i wziąć sprawy w własne ręce i wybić trochę tych szkodników. Zaopatrzyliśmy się w wiatrówkę i podczas nieobecności rodziców zajęliśmy stanowisko strzeleckie na balkonie mojego domu. Zamaskowaliśmy się jak profesjonaliści i Darek był moim obserwatorem, a ja snajperem. Darek obserwował odległą o jakieś 50 m drogę i mówił:

- Idą trzy stonki.

Namierzałem cel a Darek dodawał:

- Najlepiej mierz w głowę.

Prowadziliśmy skuteczny ostrzał, kilka razy słyszeliśmy nawet krzyk naszych celów :

- Ałłł - i brzęk śrutów o menażki zawieszone na plecakach.

Po dwóch kwadransach nasze stanowisko zostało zdemaskowane i przyjechał mój ojciec, który był szeryfem i tak nam wpierdolił szerokim milicyjnym pasem, że Darek wyskoczył przez okno. Kurwa żebyśmy mieli wtedy lepsze uzbrojenie to byśmy zdjęli kilkanaście obiektów i dzisiaj nie musiałbym mieć do czynienia z tą całą stonką. Idea była słuszna tylko wykonanie chujowe, oj po prostu brakowało nam do szczęścia snajperskiej „gwintówki”.


 

Powrót

                                                                                                                                                  R