Pan kierowca i jego scenariusz „gościny”


Podróżuję autobusem do wołowego miasta czyli Wołomina. Senną atmosferę wczesno-marcowej nocy przerywa od czasu do czasu wsiadający nowy towarzysz podróży. Wsiada właśnie starszy pan, bezceremonialnie ładuje się na fotel za szoferem i samowolnie przekłada na siedzenia za siebie leżące tam ciastka poczęstunkowe i wodę mineralną. Kierowca odwraca się i widzę w jego oczach pioruny. Następnie odwrócił z powrotem twarz w kierunku drogi i pomyślałem sobie: "chyba sobie odpuści", ale pomyliłem się... Pierdolnął gwałtownie po „heblach”, zatrzymał pojazd na środku drogi, odwrócił się i zaczął jebać dziadka:

- Panie co by kurwa było, jakbym ja wszedł do pańskiego domu na gościnę i zacząłbym w pizdu przestawiać a to barszcz do łazienki, a to szynkę do kibla, no kurwa niech pan mi odpowie co by było?

Dziadek nie zatrybił skali swojego grzechu i nieudacznie się bronił:

- No ugościłbym pana, nakarmił i napoił.

Kierowcę jeszcze bardziej to wkurwiło, rozwinął się przy tym jak reżyser w teatrze, zaczął jeszcze coś tak bardzo szczegółowo o tej szynce, barszczu i innych wiktuałach. Nawijał z zapalczywością, że wyglądało na to, że jakąś wyjebaną wigilię organizuje i przerywał sobie tylko tym zapytaniem - no co by było?

A dziadek konsekwentnie:

- Ugościłbym pana.

Podczas tego słowotoku, szofer nie zauważył, że dziadek skruszony oświadczył: ”to ja się przesiądę” i tak też uczynił. Z tyłu na drodze utworzył się korek i inni użytkownicy szosy zaczęli trąbić. Wszyscy pasażerowie wybudzeni awanturą z zainteresowaniem słuchali kierowcy i jego scenariusza hipotetycznej gościny, sztuki, którą prawdopodobnie wystawi na Broadwayu.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R