Palacze papierosów


Idę przez swoją wieś, przede mną sunie jegomość i dymi jak ciuchcia bieszczadzka, kaszle przy tym jakby miał za chwilę wypluć płuca. Mija nas jakiś biegacz i wyrzuca z siebie powietrze jak z miecha kowalskiego. Obydwoje panowie są sportowcami tylko ten palący - prawdziwszym. Gość manifestuję prawdę o życiu, łykając te sto sześćdziesiąt trzy trucizny, określa jasno:

- Życie prowadzi do śmierci, nie okłamujmy się, a ten drugi biega po tej spokojnej wsi i wprowadza nas w błąd, że jesteśmy nieśmiertelni.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R