Ocean gniewu
Ten człowiek był silny, ale zarazem stał na skraju przepaści od bardzo wielu lat. Przez to mógł się wydawać słabym, ale tak nie było. To co chciało go zniszczyć było potężną i straszną siłą, to coś zabrało mu już wiele, a nie raz wydawało się nawet, że wszystko, to co miał i to co będzie miał, ale ten człowiek był wciąż silny.
Tego dnia znalazł się na brzegiem tego oceanu, szalejącego sztormem, szarpiącego piaszczysty brzeg jak wściekły pies szmatę. Szarość gniewu oceanu była jeszcze groźniejsza od jego skowytu i kiedy ten człowiek stał na skraju tej przepaści – szalejącego oceanu, wydało mu się, że ta siła, która chce go zniszczyć to ten ocean. I mało myśląc rzucił się w tę kipiel piekielną, a ci którzy to widzieli myśleli, że ten człowiek wydał sam siebie na oczywista zagładę, ale tak nie było. On rzucił się walczyć z gniewem oceanu, bo ten gniew był prawie tak potężny, jak jego ludzki gniew od tej siły, która chciała go zniszczyć. Nikt z ludzi, którzy to widzieli nie wierzyli, że ujrzał jeszcze tego człowieka żywego na brzegu, ale on nie został pochłonięty przez ten gniew oceanu i stała się rzecz dziwna, ten człowiek wyszedł na brzeg, nic sobie nie robiąc z grzmiących bałwanów fal i szedł mijając zdumionych gapiów, a kiedy napotkał ich pytający wzrok, rzekł nie zatrzymując się:
- On zabrał ode mnie mój gniew, teraz jest to już tylko zwykły gniew oceanu. I poszedł ten człowiek przed siebie i zniknął za wydmami. Wszyscy wiedzieli, że ten człowiek był silny, ale po chwili wszyscy o nim zapomnieli, jakby nigdy nie wyszedł z tego oceanu…
R